środa, 7 kwietnia 2010

Suknie ślubne z Chin - nie ma czadu...

Ten wpis, podobnie jak i następny, będzie dawką prawdziwej praktyki weselnej do potęgi n! Dwa kolejne wpisy zostaną podporządkowane tematowi zakupu sukni ślubnej rodem z Chin, czyli kwestii, która wzbudza wiele niejasności i niepewności. Nie bez kozery zajmuję się tym tematem. Postanowiłam dokładniej opisać te zagadnienia, ponieważ sama wzięłam udział w takiej transakcji...

Na szczęście jestem już kilka dni po weryfikacji tegoż zakupu, więc zdążyłam złapać oddech i nabrać zbawiennego dystansu do tego całego niesmacznego wydarzenia. Niebagatelna jest tu też rola Świąt, gdyż spora dawka spokoju spłynęła na mnie właśnie za ich udziałem oraz dzięki towarzystwu bliskich mi osób.

Bo prawda jest taka,że...potrzebna mi była prawdziwa reanimacja! Gdy w Wielką Środę ujrzałam swoją "wymarzoną, wyśnioną, królewską kreację", omalże nie dostałam palpitacji serca. Zdziwienie? Rozczarowanie? Szok? To tylko takie marne eufemistyczne określonka, zupełnie nieoddające stanu mojego ducha w tamtym wielkim momencie. To było prawdziwie niesamowite. Stałyśmy z moja Mamą (towarzyszką mej niedoli w tamtej ciężkiej chwili) tak nieruchomo, że pozwalam sobie stwierdzić, iż żona Lota nie poradziłaby sobie lepiej z oddaniem owej reakcji.

Zaczęłam tę opowieść celowo od tego, co działo się na finiszu. Zależy mi, żeby było jasne, co DZIŚ sądzę na temat takich usług, ponieważ wcześniej byłam pełna gloryfikacji do tego sposobu zakupu sukni ślubnej. Uważałam, że jest to bardzo sprytny sposób na błyskotliwe wybrnięcie z tego mocno nadwyrężającego budżet weselny, wydatku.

Myliłam się... I nie jest to zbyt przyjemne, dlatego też żeby przestrzec kobiety, które chcą w ten sposób nabyc swoją ślubną kreację, w dzisiejszym wpisie zrelacjonuję przebieg transakcji z moim sprzedawcą, a w kolejnym zamieszczę zdjęcia sukienek, które dostałam w zestawieniu ze zdjęciem wybranej, upatrzonej sukienki. To będzie dawka mocnych wrażeń! Musicie to zobaczyć!

Od początku. Początkiem było zaufanie. I zaufanie posunęło mnie krok dalej - na e-bay'u wyszukałam najpiękniejszy dla mnie model, po czym wzięłam udział w licytacji. Przebijałam sumę aż do momentu, gdy uplasowałam się na pierwszym miejscu w grupie biorących udział w licytacji. Pech chciał, że to było moje pierwsze doświadczenie w tego typu zakupach, więc po osiągnięciu najwyższej lokaty, śledziłam aukcję nieustannie przez kilkanaście godzin (spać?!jak tu spać, gdy właśnie rozgrywały się losy mojej sukienki ślubnej?! (tylko kobiety zrozumieją ten ustęp, podejrzewam;))

A gdy licytacja zbliżała się ku końcowi, byłam tak święcie przekonana o swojej "wygranej", że zerknęłam zobaczyć, jak się mają moje interesy w dosłownie ostatnich sekundach trwania aukcji. A tu niespodzianka, bo okazało się, że ktoś mnie przelicytował...ŁOŁ...Tylko o 1,30 dolara australijskiego, ale przez to spadłam na drugą pozycję.

W akcie rozpaczy i poczucia porażki, postanowiłam poszukać takiej samej sukienki na innych aukcjach e-bay'owych. Znalazłam, zalicytowałam i znów ta sama procedura od nowa, znów byłam pierwsza, wstąpiła we mnie nadzieja. Aż tu nagle odezwał się do mnie poprzedni sprzedawca z informacją, że mogę kupić TERAZ oferowaną przez niego sukienkę, bo osoba, która wygrała licytację, zrezygnowała z tego zakupu. Oczywiście, co zrobiłam? Oczywiście kliknęłam "kup teraz" przy jednoczesnym i natychmiastowym wymazaniu z pamięci swego udziału w kolejnej licytacji...

Po dwóch dniach licytacja sama o sobie przypomniała, gdy okazało się, że ją również wygrałam! Hmm, na początku byłam mocno przerażona, ale po chwili doszłam do wniosku, że to może być całkiem mądre kupić dwie sukienki w dwóch różnych kolorach, a po przymiarce zdecydować się na tą, w której byłoby mi lepiej, natomiast drugą sprzedać. (Należy tu dodać, że sprzedawcą pierwszej i drugiej sukienki okazała się ta sama osoba).

Jako, że sukienki były nieprzyzwoicie, wręcz po pogańsku tanie, decyzja o zakupie obu nie była zbyt trudna. Ostatecznie za dwie sukienki wraz z przesyłką i dostawą do domu zapłaciłam 850zł.  Grzeszna suma, wiem;) Nie sposób było się oprzeć.

Wiele osób ostrzegało mnie przed taką transakcją, ale ja miałam włączoną blokadę na tego typu głosy rozsądku, gdyż oczyma wyobraźni już widziałam te cudeńka na sobie i w najczarniejszych scenariuszach wyobrażałam sobie "po prostu takie skromniejsze sukienki ślubne, aczkolwiek wykazujące się ogromnym urokiem i wdziękiem".

Moje zaufanie i wiarę w to, że wszystko skończy się dobrze, podgrzewały wymagania co do ilości wymiarów, które musiałam uprzednio podać. Gdy mierzyłam odległość między sutkami (!), byłam pewna tego wyboru jak mało czego w swoim życiu! Skoro potrzebują znać takie intymne szczegóły, to...sukienka nie może nie być wspaniała;)

Są też niebagatelne korzyści edukacyjne i poliglotyczne przy okazji tych zakupów. No ba! Śmiem twierdzić, że angielski krawiecki poznałam brawurowo. Sam kontakt z Chińczykami nie należał jednak do najbardziej komunikatywnych. Moje zamówienie obsługiwało kilka osób, więc prowadziłam korespondencję z różnymi ludźmi, którzy czasami wydawali się zagubieni w prowadzonej wymianie e-mailowej, przez co niektóre wiadomości musiałam wysyłać po kilka razy, żeby móc zakończyć proces ustalania detali i przejść w etap oczekiwania na zamówienie. W połowie lutego udało nam się ustalić wszystkie niezbędne szczegóły, a 31. marca przesyłka została dostarczona do mojego domu.

Tak wyglądało złożenie zamówienia. O tym, jak wyglądają sukienki w porównaniu z tym, czego oczekiwałam, napiszę w kolejnym wpisie. Dołączę również zdjęcia, żebyście mogli na chwilę zaniemówić;) Jeśli mieliście do czynienia z tego typu doznaniami, podzielcie się koniecznie swoimi doświadczeniami!

Podsumowując: na co warto zwrócić uwagę decydując się na zakup sukni ślubnej Z Chin przez Internet?

1. Nie odpuszczaj pilnowania aukcji, zwłaszcza gdy niebawem ma się zakończyć - unikniesz dzięki temu zamieszania i dublowania licytacji.


2. Zapoznaj się z przeliczeniem na złotówki waluty, którą operuje Twój sprzedawca. Zaoszczędzi Ci to później zaskoczenia, gdy zobaczysz sumę końcową.


3. Językiem komunikowania z Chińczykami jest angielski, a dokładnie jego szczególna odmiana - angielski krawiecki, którego nie uczy się w szkole. Dlatego zastanów się wcześniej, czy ktoś Ci będzie mógł pomóc w przetłumaczeniu poszczególnych wyrazów i zwrotów. Bezpłatne tłumacze dostępne w Internecie, niestety, nie dają sobie w tym względzie rady.


4. Mimo, że na zdjęciach widzisz konkretny model sukienki, to jednak bezpieczniej jest go dodatkowo opisać dla uzyskania pewności, że obie strony się rozumieją. Gdy masz specjalne życzenia również należy je przedłożyć i nie zakładać, że coś jest oczywiste, z góry wiadome, czy naturalne.


5. Gdy zaczynasz się irytować podczas przedłużającej się wymiany e-mailowej, najzwyczajniej napisz o tym, a sprawy od razu przybiorą inny, sprawniejszy obrót.

5 komentarzy:

  1. hej Katarzyno. ja znam wiele historii pozytywnych odnośnie takich sukienek. pracowałam dla paypala (część ebaya) w dziale skarg i wiem, że nie zawsze spełniają oczekiwania i czasem są zwykłym szmelcem, ale też zdarzają się historie, że wymarzona sukienka, porządnie uszyta i idealnie wymierzona, kupowana była za kilka dolców plus przesyłka. prawdę mówiąc znając cię wiem, że cokolwiek byś dostała - jestem pewna, że nie byłabyś zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja koleżanka zamówiła kieckę z angielskiego ebaya i przyszła faktycznie taka, jaka miała przyjść. Oczywiście trzeba było ja wyprać,wyprasować i nanieść poprawki. Ale w sumie koleżanka wyglądała bardzo ładnie i to za niewielkie pieniądze.
    Jak wiemy,suknie są bardzo drogie (czasem nawet ZA drogie), dlatego ja sama,panna młoda za półtora miesiąca (aj!) wybrałam zamiast kupna-wypożyczenie. Suknia będzie piękna, dopasowana do mnie, czysta i za 1000zł na tydzień stanie się moja. (regularna cena mej kiecki to 3200zł) Także dziewczyny: nie bójcie się internetu i wypożyczalni; na allegro są i oszuści, i uczciwi. Trzeba mieć trochę szczęścia :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. [...] Pierwszą część przeczytasz klikając tutaj. [...]

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja dla odmiany polecę suknie w Polsce, ale z drugiej ręki. Sporo można znaleźć ogłoszeń, gdzie suknia była na Pannie Młodej 1 dzień, a teraz chce ją sprzedać.
    Na miejscu można zobaczyć, przymierzyć....

    Nie wyobrażam sobie kupna garnituru via Internet, nawet od polskiej firmy.

    OdpowiedzUsuń
  5. naprawdę, dwa pierwsze punkty są dla mnie OCZYWISTOŚCIĄ przy każdej aukcji internetowej, czy kupuję mopa, czy pasek do gaci

    dziwi mnie lekkomyślność i beztroska autorki

    OdpowiedzUsuń