środa, 28 lipca 2010

Mój wieczór panieński.Cz.2.

Na topie jest dalej mój szalony wieczór panieński:-) Pierwsza część, domowa, spokojniejsza, na rozkręcenie i podłapanie smaczków, znajduje się tutaj. Dziś pora na drugą część, w której będzie się jeszcze więcej działo!

Otóż! Gdy dowiedziałam się, że mamy zrobioną rezerwację w moim ulubionym klubie, w którym puszczają stare, dobre, rock&rollowe kawałki, to aż podskoczyłam z radości:) Jednak, przed wyjściem z domu, musiałam jeszcze uporać się z kilkoma zadaniami, np. z zacerowaniem skarpetki...hmm, niby banał; przecież ja ciesząca się bardzo dobrym wzrokiem (i jednocześnie troszkę skromniejszymi zdolnościami manualnymi, patrz: rzeźbienie penisa przedstawione w poprzednim wpisie!sic!) nie powinnam mieć większych problemów z taką drobną czynnością. Podobno!

Ostatecznie jednak, zauważyłam że w główce od igły znajduje się jakiś kłaczek-drań uniemożliwiający  przełożenie nitki przez główkę. Na to moja koleżanka Beti (z rocznym już prawie stażem małżeńskim) powiedziała, że przewlecze nitkę za mnie, mimo, że ja się zapierałam, że się tego absolutnie nie uda zrobić! I cóż się okazało;) Nie wiem, czy tak zbawiennie wpływa małżeństwo na kobiety, czy może chodzi o jakieś zupełnie inne, nieznane mi jeszcze, kobiece parametry, ale Żonka Beti uporała się z tą czynnością w mig ku mojemu ogromnemu zawstydzeniu;) Na szczęście z dalszą częścią cerowania nie miałam większych trudności!



Następnie dziewczyny dały mi wybór:

  • albo zatańczę taniec erotyczny na rurze od odkurzacza

  • albo pokażę się w prezencie od nich


Jak myślicie, co wybrałam? Jestem ciekawska do potęgi n-tej, więc musiałam jak najszybciej wskoczyć w to cudo, na co dziewczyny zareagowały entuzjastycznie, prawie jak na męski striptiz. Fajnie, że ktoś tak jeszcze potrafi na mnie zareagować (oprócz przyszłego Męża oczywiście, ale On jest poza konkurencją;))

Na koniec imprezki w domu, miałam podać trzy nawyki Pawła, za którymi nie przepadam i z którymi będę walczyć. Obiecałam:

  • kontrolę nad ilością wypijanego nektaru bogów, zwanego zwyczajowo "piwem"

  • pobudzanie, motywowanie, stymulowanie do aktywniejszego udziału w życiu domowym

  • zahamowanie ogólnej nerwowości przyszłego Mężusia;)


Kolejny etap mojego wieczoru panieńskiego to pokonanie trasy z mieszkania do lokalu, ale nie była to ot jakaś zwykła trasa przebyta  w miłym gronie! Moje koleżanki przecież myślą o wszystkim, a że wesele za pasem, a wszystko jest taaaakie drogie, to postanowiły mi trochę pomóc i podsunęły kubeczek z napisem: "zbieram na wesele" i zasugerowały, żebym zaczepiała przechodniów i prosiła ich o grosik w swojej słusznej sprawie:)

Powiem tylko tyle: podczas wykonywania tego zadania czułam, że całkiem nieźle mogłabym się spełnić w roli fundriserki! Reakcje przechodniów bardzo życzliwe + nasze humorki mocno wyostrzone=świetna zabawa i masa śmiesznych sytuacji męsko-damskich. Ja od zawsze wierzyłam w ludzi i wiedziałam, że oni tak naprawdę z natury są dobrzy, tylko trzeba ich odpowiednio pobudzić, by pozwolili ujść swej pozytywnej, pełnej dobroczynności energii;)

Wchodzimy do klubu, supermuza, zajmujemy miejsca, zamawiamy drinki-zdecydowana przewaga mojito-potrzebujemy ochłody-jest baardzo gorąco. I tu zabawa zaczyna się od nowa, podwójnie. Z jednej strony bawimy się i tańczymy, a z drugiej bawimy się w sobie tylko znaną grę:) Zapomniałam wspomnieć, że wszystkie dziewczęta na te okazję wyjścia do lokalu, przywdziały wdzięczne różki na swe urocze główki.



Pierwsze wyzwanie w knajpie polegało na zdobyciu rolki papieru toaletowego  z męskiej ubikacji. Pierwsza reakcja: "spoko, wejdę, wezmę co potrzebuję i wrócę". Druga, stojąc przed drzwiami męskiej toalety: "O nie, oni siusiają profilem do wyjścia!!! aaaaa wymiękam, aż taka kowbojka to ze mnie nie jest!" Ale, bez obaw, Kochani, nie odpuściłam sobie i poprosiłam przesympatycznych młodzieńców oczekujących na swoją kolejkę, by byli tak uprzejmi i uczynni i pomogli mi w wykonaniu tego zadania i by przynieśli upragnione trofeum. Nie obyło się bez negocjacji, jakkolwiek po kilku minutach pojawiłam się przy stoliku ze swoją zdobyczą.

W międzyczasie pojawił się fotograf cykający zdjęcia na weekendowych imprezach, dzięki czemu na drugi dzień mogłyśmy się podziwiać na  stronie opolskiego informatora - miła pamiątka, a z iloma znajomymi był to pierwszy temat po pamiętnej sobocie! Ba!;)

To dopiero początek męsko-damskich relacji tamtego wieczoru. Następna polegała na poproszeniu trzech facetów o zapisanie imienia i numeru telefonu na mojej ręce. Proszę sobie wyobrazić moje pełne zaskoczenie, jak jeden z poproszonych o tę grzeczność mężczyzn zareagował słowami:"Ja nie mogę". Na szczęście pozostali reagowali bardziej żywiołowo i godzili się na takie interakcje!:)

Później zostałam ponownie oddelegowana do męskiej ubikacji, by czerwoną szminką narysować serce, a w środku inicjały Pawła, a następnie zrobić zdjęcie swojemu dziełu. Jak to dobrze, że było już wtedy dość późno i że męska ubikacja nie była już tak oblegana, jak przy wyzwaniu z papierem toaletowym!





To jeszcze nie koniec atrakcji tego wieczoru, gdyż czekały na mnie jeszcze dwa zadania. Jedno polegało na zaproszeniu trzech przystojnych chłopaków do wspólnego pamiątkowego zdjęcia;) A że o gustach się podobno nie dyskutuje;), to szybciorem udało się zwerbować trzech ochoczych wolontariuszy skłonnych do dobrej zabawy i do inwencji twórczej typu: trzymanie przyszłej panny młodej na rękach;) Konkurencja została zaliczona!



Na koniec, faktycznie, przyszła pora na najostrzejsze zadanie-miałam wejść na stół, przy którym siedziałyśmy i tańczyć na nim przez min. dwie minutki. Lekko się zawahałam przed sprostaniem tej konkurencji, ale dziewczyny zgotowały mi odpowiedni doping i motywację do działania, więc z małymi oporami, ale jednak wdrapałam się na stół i świrowałam na nim do końca piosenki:) Muszę przy okazji przyznać, że tamtejszy lokal posiada bardzo dobrze wychowanych ochroniarzy, ponieważ nie przeszkadzali mi w trakcie tańczenia, ale jak tylko zeszłam i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce, podszedł do mnie uśmiechnięty pan z ochrony  z pytaniem, czy mogłabym skończyć tańczyć. Jedyne, co mogłam mu w tej sytuacji odpowiedzieć to to, że właśnie skończyłam;)



Bawiłyśmy się cudownie, świrując, skacząc, kręcąc tylko sobie znane figury, aż ok. godz. 2, poczułyśmy, że nogi omawiają nam posłuszeństwa, że padamy na buźki. Postanowiłyśmy wrócić do mieszkanka i pogawędzić sobie jeszcze trochę na spokojnie.



Ten mój wieczór panieński jest dla mnie wielkim wydarzeniem, zebranie w jednym miejscu tylu świetnych babek i przygotowanie tak wyjątkowego dnia z tak przeogromną liczbą zabaw, konkursów, urozmaiceń sprawia, że jeszcze mocniej i wyraźniej czuję, jak wspaniałe istoty mnie otaczają! W tym miejscu raz jeszcze dziękuję i dedykuję ów wpis:

Agusi

Adze

Asi

Agatce

Beti

Ewci

Karoli

Marcie

niedziela, 25 lipca 2010

Mój wieczór panieński!Cz.1.

Wiedziałam tylko tyle, że będzie to sobota, 24. lipca 2010. Na tym kończyły się moje informacje w  temacie mojego wieczoru panieńskiego. Moja świadkowa, Agusia, przejęła całe przygotowania w swoje ręce i poleciła mi jedynie cierpliwie czekać na ten dzień, a w telefonach cały czas uspokajała, że będzie to "taki spokojny wieczór i że niczym nie mam się martwić", a ja słysząc tego typu uspokajająco-relaksujące wypowiedzi, domyślałam się, że "spokojny" czy "normalny" to ostatnie epitety, które mogą określać to, co dziewczyny mi zgotują;)

Rano, jak wstałam, czułam ból brzucha porównywalny do tych skrętów przedmaturalnych lub do "motylków" towarzyszących pierwszym w życiu randkom i pocałunkom. Nie wiedziałam, że  w moim poważnym matrymonialnym wieku, takie doznania tak częste jeszcze kilka lat temu, są jeszcze możliwe do przywrócenia;)

Start imprezy był planowany na godzinę 17., kiedy to miałam wrócić od rodziców do mieszkania, w którym już czekały na mnie dziewczyny. Jak weszłam do windy, pierwsze co zauważyłam to ogromny afisz z napisem: "Game over. Wieczór panieński Kasi.VI piętro" , a nad nim wiszące różowe balony. Następny przystanek-drzwi ozdobione podobnym napisem i kolejną porcją balonów.



Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się zdecydowana większość najbliższych mi w życiu kobiet. Stały w szeregu zwarte i gotowe do przeżycia niesamowitej przygody! Mieszkanie było ozdobione balonami i serpentynami, na stole w moim pokoju znajdowało się przygotowane wcześniej, rozmaite jedzonko oraz kolorowe, egzotyczne drinki, Aga założyła mi opaskę z różkami i różowym welonem.



Pierwsze co miałam zrobić, to wypić drinka z dziecięcej buteleczki  ze smoczkiem w ciągu trzech minut. Hmm, miałam bardzo dobry początek-uporałam się z tym zadaniem w ciągu niespełna minuty;)



Dziewczyny wcześniej uprzedziły mnie, że stopień trudności poszczególnych konkursów-wyzwań będzie coraz wyższy wprost proporcjonalnie do rosnącego stężenia alkoholu we krwi. Kolejne zadanie polegało na uzupełnieniu testu, który wcześniej wypełnił Paweł tak, by jak najwięcej odpowiedzi było wspólnych. Test był przezabawny, pełen przekory i żartów, na trzynaście pytań, udało się nam trafić w osiem, co uważam za spory sukces.

Poniżej zamieszczam pytania do tego testu:

1. Gdzie Kasia chciałaby się wybrać w podróż poślubną?

A) Do Kazimierza nad Wisłą

B) Na koncert disco polo do Ostródy

C) Pod namiot na jedyną pustynię polską w Błędowie

D) Miesiąc w pensjonacie pod Kubalonką

2. Co Kasia lubi najbardziej?

A) Jabłka

B) Jajka

C) Winogronki

D) Melony

3. Po czym Katarzyna traci grunt pod nogami?

A) W momencie, gdy zobaczy Pawła golutkiego

B) Po Fancie z cytryną i  zlodem

C) Po literku wódki na głowę

D) Po próbie skoku na bangee

4. Co Kasi najlepiej wychodzi?

A) Przypalanie garnków

B) Stanie godzinami na głowie i palenie skrętów jednocześnie

C) Przeklinanie w momencie, gdy coś nie idzie po jej myśli

D) Pozytywne nastawienie do życia i optymizm

5. W jakim rytmie Kasia chrapie?

A) RRRRRRRRRRRRR

B) WRWRWRWRWRWR

C) WRY WRY WRY

D) Nigdy jej się nie zdarza chrapać

6. Jaką fryzurę intymną Paweł preferuje u Kasi?

A) Busz

B) Paseczek

C) Brak włosków

D) Pierwsza litera jego imienia

7. Co Paweł przyrządziłby Kasi na romantyczną kolację, by wzbudzić jej namiętność?

A) Sushi

B) Bardzo ostrą chińską potrawę

C) Truskawki i szampan

D) Siebie oblanego bitą śmietaną

8. Kasia wraca do domu smutna i przybita po bardzo złym dniu. Co robisz, żeby rozładować napięcie i poprawić jej humor?

A) Masaż

B) Przygotowuję coś pysznego do jedzenia

C) Od razu przechodzę do gry wstępnej

D) Włączam jej ulubiony serial

9. Jak Ci się wydaje, co Kasia najbardziej w Tobie ceni?

A) Inteligencję

B) Seksapil

C) Fakt, że świetnie umiesz wykorzystać swój języczek

D) To, że masz swoje zainteresowania i pasje

10. Jeśli miałbyś Kasię porównać do zwierzątka, to byłby to:

A) Kociak

B) Tygrysek

C) Łasiczka

D) Mróweczka

11. Spośród niżej wymienionych, Kasia zdecydowałaby się na seks w/na:

A) Ostatni rząd foteli podczas seansu w kinie

B) Przymierzalnia w sklepie

C) Winda w urzędzie miejskim

D) W chałupie młynarza w Muzeum Wsi Opolskiej podczas festynu

12. W pierwszą rocznicę ślubu, bedziemy:

A) Zwiedzać Muzeum Wsi Opolskiej, w szczególności chatę młynarza

B) Składać pozew o rozwód

C) Pojedziemy na rodzinny obiad, bo u mamusi jest najlepszy rosołek

D) Przygotujemy romantyczna kolację: 2 x Vifon tajska, pizza z mikrofalówki uwieńczona meczem piłki nożnej

13. Jak bedziemy po 70-ce to:

A) Będziemy mieć jedną wspólną szczękę, bedziemy jeść na przemion, bo wszystkim się dzielimy i robimy razem

B) Będziemy mieszkać na wsi i hodować strusie

C) Prowadzić wypożyczalnię filmów porno

D) W domu spokojnej starości będziemy wymieniać się doświadczeniami na temat swoich dolegliwości

Następne zadanie polegało na założeniu prezerwatywy na banana, po czym musiałam ją zdjąć bez użycia rąk, czyli za pomocą...zębów. Na szczęście wymogiem nie było to, by prezerwatywy nie przebić, dlatego całkiem sprawnie udało się uporać z tym wyzwaniem;) Pozostając przy tematyce męskich narządów, kolejna konkurencja polegała na wyrzeźbieniu penisa w ogórku. Z tym już było gorzej, bo jestem manualnym beztalenciem i jądra zamiast zrobić wypukłe, powstały wklęsłe!;)



Aby otrzymać prezent, musiałam sprostać kolejnemu zadaniu, które polegało na wykrzyczeniu z balkonu następujących słów w stronę przechodniów: "Hej ludzie!!!Za dwa tygodnie wychodzę za mąż!!!" Śmiechu było co niemiara przy okazji tej konkurencji, bo moi sąsiedzi wychylili się ze swojego balkonu i zaczęli wypytywać o szczegóły ślubu, po czym obiecali, że zaraz do nas dołączą! I po kilku minutach, rozległ się dzwonek do drzwi i po raz pierwszy dane nam było spotkać i poznać bliżej osoby mieszkające obok nas. Była to para ludzi na oko tuż po 50., z wesołym usposobieniem, którzy dołączyli do nas na ok. 20 minut, podarowali nam szampana i opowiadali przezabawne anegdotki:)

W nagrodę dostałam seksowną koszulkę nocną oraz przyrząd do masażu, jednak zanim udało się zdiagnozować, do czego, do jakiego masażu on służy, upłynął spokojnie kwadrans;) Wielka szkoda, że nie udało się nagrać ówczesnych wywodów, porównań i skojarzeń-są bezcenne!



Zapraszam Was do lektury drugiej części opowieści o moim wieczorze panieńskim, która nastąpi już niebawem:-)