sobota, 10 kwietnia 2010

Suknie ślubne z Chin. Cz.2.

Tak, jak obiecałam, zamieszczam dziś drugą część raportu przedstawiającego zakup sukni ślubnej z Chin przez Internet.

Pierwszą część przeczytasz klikając tutaj.

31. marca po niecierpliwym oczekiwaniu na suknie moich marzeń, otrzymałam nareszcie przesyłkę, którą doręczył mi kurier. Była to dla mnie prawdziwa niespodzianka, bo sądziłam, że pewnie dostawa opóźni się o kilka dni ze względu na Wielkanoc.

Poniżej wypunktowałam wszystkie uwagi odnoście przesyłki i jej zawartości:

1. Sama paczka wyglądała dość niepozornie, przede wszystkim była niepokojąco niewielkich rozmiarów.



2. Gdy zaczęłam ją rozpakowywać, a właściwie rozszarpywać, żeby jak najszybciej zobaczyć, co jest w środku, moim oczom ukazał się…pierwsze skojarzenie: zwoje tkanin, beżowej i białej. Rozwinęłam je i pierwsze skojarzenie przeszło w kolejne: dwa kilogramy firan. W dodatku firan z lycrą. Sukienki wyglądały jak przysłowiowe worki na ziemniaki, pozbawione wyraźnej linii i zarysowanego kształtu. Starałam się zachować spokój i nie komentować, dopóki nie przymierzę tych krawieckich tworów.



3. I tu nastąpił ciąg dalszy moich życiowych perypetii, ponieważ okazało się, że sukienka, do której podawałam wszystkie swoje dokładne wymiary, z odległością między sutkami włącznie, jest…za mała! W biodrach utknęła i koniec. W dodatku materiał od spodu (pod wspomnianą firanką z lycrą) był kompletnie nierozciągliwy i napastliwie wąski, przez co zrobienie większego kroku, podskoku, siadu, czy jakiekolwiek szaleństwo na parkiecie, nie wchodziły w grę.

4. Sprawa kolejna to brak jakichkolwiek usztywnień, fiszbinów, elementów gorsetowych, ot taka sukienka-pastereczka, mięciutka, skromniutka, porażająco mizerniutka. A co na to moje piersi? Ano, podejrzewam, że czuły się jak na wakacjach; pełen luz, brak ograniczeń, poczucie wyzwolenia, do pełni szczęścia mogło im tylko brakować egzotycznego drinka;) Słowem, zachowywały się jak nieposkromione i niewyżyte hipiski z transformacji seksualnej końca lat 60.

Poniżej zdjęcie wybranej sukienki ślubnej, a pod spodem jej atrapa.









5. Druga sukienka ślubna (szyta według tego samego szablonu), o dziwo, nawet pasowała na mnie, mimo, że wymiary na nią podawałam z lekkim przymrużeniem oka. W niej z kolei problemem było niesymetryczne wycięcie w serduszko, które było zszyte z warstwą od spodu w taki sposób, że widocznie odstawało od piersi.

6. Tren. Poprosiłam o podpinany (słowo klucz w tym wypadku) tren, który miał być częścią sukni, a dostałam tren będący osobną częścią, którą można sobie doczepić za pomocą, zgadnijcie czego?…agrafki! Karkołomne – to zdecydowanie za słabe określenie na opisanie tej konstrukcji.



Wielu kobietom wychodzą takie zakupy na zdrowie i są z nich bardzo zadowolone. Ja, niestety, do nich nie należę i dlatego właśnie postanowiłam podzielić się swoimi doświadczeniami od kuchni odnośnie zakupu sukni ślubnej z Chin przez Internet. Przedstawiona historia nie ma na celu wywołać w kimkolwiek sprzeciwu przeciwko takiemu sposobowi na zdobycie suknie ślubnej. Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na zachowanie sporej dawki ostrożności i zachowawczości przy podejmowaniu decyzji o takiej transakcji.

Sądzę też, że istotne jest poproszenie sprzedawcy o pokazanie zdjęć interesujących nas sukienek, które wyszły spod igły jego krawców. Wspominam o tym dlatego, że modele, które prezentują Chińczycy w swoim ”krawieckim portfolio” są przeważnie pożyczane ze stron renomowanych salonów ślubnych i funkcjonują u nich jako szablony/wzory…z tym, że efekt końcowy bywa bardzo różny;)

Na szczęście, nie ma melodramatu, jeśli chodzi o czas pozostały do ślubu. Mam jeszcze spokojnie trzy miesiące na znalezienie pięknej sukni ślubnej. Jestem dobrej myśli, ale swoją uwagę kieruję w stronę komisów i wypożyczalni, a nie ku produktom made in China;)

6 komentarzy:

  1. zdjęcie z aukcji, skąd by nie było wzięte, sugeruje, że kiecka JEST upiornie wąska i ruszać się w niej NIE MOŻNA, więc skąd zdziwienie?

    OdpowiedzUsuń
  2. @amistad:
    zdziwienie bierze się m.in. stąd, że sukienka wąska nie była i krój odbiegał totalnie od kroju na zdjęciu. Przyjrzyj się dobrze, a powinieneś/powinnaś dostrzec zdziwienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, jak mowi stare przyslowie: kto tanio kupuje, dwa razy (trzy) kupuje... Sprawdzilo sie w tym przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przysłowie to bardzo często bywa prawdziwe, jednak kilka rzeczy zdarzyło mi się kupić z azji (nie były to ubrania), i ani razu nie miałem problemów. Kupno ubrań przez sieć wydaje się być trochę ryzykowną zagrywką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie,
    stanowczo odradzam kupowanie sukni z Chin. oto moja historia: chciałam zaoszczędzić i przeszukiwałam Internet w nadziei, że znajdę wymarzony model za niską cenę. Kupiłam suknię na miarę, na stronie eresidenz.com, dopłaciłam 35 euro za przyspieszona realizację, 10 dni roboczych. Suknia kosztowała mnie 320 euro + 45 euro przesyłka ups. Po ponad miesięcznym oczekiwaniu i gryzieniu paznokci, kilku mejlach z zapytaniem o termin, w końcu dostałam paczkę. Ale uwaga, musiałam dopłacić 650 zł cła + podatku VAT! Nie wiem skąd taka praktyka, ale byłam tak wytęskniona i zniecierpliwiona, że zapłaciłam... Otwieram paczkę i prawie zemdlałam! W środku żółty badziew, jakaś kompletnie inna suknia ze sztywnego szyfonu z tandetnymi kryształkami, wyglądająca jak sukienka na bal przebierańców z lumpeksu, totalny okrutny żart! Jestem w trakcie reklamacji, ale straciłam już nadzieję na odzyskanie pieniędzy. Po tym zimnym prysznicu poszłam do krawcowej i jestem bardzo zadowolona. Moja naiwność dała mi nauczkę na całe życie! Piszę to ku przestrodze, dajcie zarobić krawcowym w Waszym mieście, będziecie miały pewność, że wszystko będzie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przede wszystkim od chińczyków trzeba kupować mądrze. Prosilas o real foto? Kupilas od sprzedawcy, ktory ma dobra opinie? Czy pod sukienka byly pozytywne komentarze, najlepiej ze zdjęciami od dziewczyn, ktore kupily. I 200$? Na pewno kupiłaś przez jakis sklep z prowizjami bo na alliexpress rzadko ktora suknia kosztuje 100$.
    Poza tym jesli na alliexpress trafi sie jakis bubek to od razu oddają pieniądze. Zazwyczaj mozna tez zwrócić bo po prostu ci nie pasuje, ale jak zamawiasz na wymiar to juz nie.
    Mam wesele za rok i zamierzam zaryzykowac. widze ze duzo sukienek sprzedawanych w polsce jest prosto z chin. Niektóre małe salonu wprost z alliexpress kupują - czasem pod produktem na allie są nawet komentarze od kupujących ze zdjęciem z ich salonu.
    Myślę, ze 300-400zl mogę spokojnie zaryzykować. Jak bedzie niezgodna z opisem to mi oddadzą.

    OdpowiedzUsuń