piątek, 23 kwietnia 2010

Jak przedstawić sobie gości?

To często jest problem na weselu; co zrobić, żeby goście z dwóch - często nieznających się wcześniej rodzin - mogli się zapoznać i tym samym przełamać pierwsze towarzyskie lody. Jako, że minimum 12 godzin, a maksimum dobę, spędzą w swoim towarzystwie, wskazane byłoby im pomóc nawiązać między sobą kontakty, które zaowocowałyby wspólną zabawą nie tylko w gronie znanych wcześniej osób.

Oto kilka sposobów na usprawnienie tego procesu:

1. Na samym początku wesela, tuż po przyjeździe na salę, goście ze strony Panny i Pana Młodego ustawiają się w dwóch szeregach, po czym Młodzi przedstawiają poszczególnych gości wymieniając ich imię i funkcję w rodzinie czy też relacje łączące je z Młodymi.

2. Drugi pomysł jest bardzo podobny, z tą zmianą, że goście po kolei sami się przedstawiają.

3. Można też opóźnić proces przedstawiania sobie gości aż do czasu obiadu, gdy biesiadnicy zajmą już swoje miejsca przy stole. Równie dobrze może to być moment pomiędzy zakończeniem obiadu, a pierwszym tańcem, kiedy to z pomocą mikrofonu lub też korzystając jedynie z mocy swego głosu, goście według wcześniej ustalonego porządku, wstawaliby z krzeseł i w kilku słowach przedstawialiby siebie.

4. Pomocne mogą też okazać się kotyliony (przypinane gościom np. podczas składania życzeń) w formie przypinek/broszek (o których bliżej przeczytasz tutaj), na których byłyby wypisane imiona gości wraz z ich "rolą" w rodzinie itp. Przypominałyby gościom na bieżąco, z kim mają do czynienia.

Jakie znasz sposoby na przedstawienie sobie gości?

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Prezenty dla...gości weselnych?

Standardowo to przybyli na wesele goście obdarowują młodą parę: pieniędzmi lub prezentami rzeczowymi. Mniej standardowo, ale coraz bardziej powszechnie, możemy spotkać się z podarunkami skierowanymi również w drugą stronę; od gospodarzy wesela dla przybyłych gości.

Jest to nowy niezobowiązujący zwyczaj, spełniający głównie rolę:

  1. podziękowania gościom za przybycie

  2. pamiątkową


Wykorzystanie go zależy tylko i wyłącznie od woli i inwencji gospodarzy. Często takimi podarkami są drobiazgi z dominującym ślubno-weselnym motywem, np.:

  • różnorakie wyroby cukiernicze; cukierki, czekoladki, ciasteczka znajdujące się w opakowaniach upamiętniających datę ślubu + zdjęcie młodej pary, można też na nich zamieścić krótkie podziękowanie gościom za przybycie

  • woreczki-woalki z migdałami w białej czekoladzie, symbolizujące dostatek i słodycz życia (zwyczaj pochodzący z Francji)

  • czasami po zakończonym weselu rozdaje się gościom ciasto

  • spotkałam się też z tym, że gdy goście wychodzili, obdarowywano ich wódką (!)

  • dość często na weselach mamy do czynienia ze specjalną formą prezentów wręczanych w postaci nagród podczas rozmaitych weselnych rywalizacji i konkursów


Można również pokusić się o samodzielne wykonanie jakiegoś upominku, gdzie motywem przewodnim byłby wątek związany bezpośrednio z młodą parą.

Oto moje propozycje:

  • niewielkie albumy ze zdjęciami młodej pary (+ewentualnie, zdjęcia rodziców) z zabawnymi historyjkami dotyczącymi każdego zdjęcia

  • kieszonkowa historia związku młodej pary przedstawiona w telegraficznym fotograficznym skrócie, czyli taka zmodyfikowana wersja albumu opisanego powyżej. Można tu wkleić kilka uporządkowanych chronologicznie zdjęć, a pod nimi wpleść żartobliwą lub stylizowaną na poważną narrację

  • komiks z młodą parą w rolach głównych, mogą też w nim występować osoby, które będą zaproszone na wesele. Nacisk byłby tu położony przede wszystkim na dialogi między bohaterami. Można też poszukać jakiegoś niedrogiego rysownika, który zająłby się komiksem od strony graficznej

  • karykatury młodej pary z jakimś ślubnym motywem

  • amatorski filmik z młodą parą, niemy, z samym podkładem muzycznym. Może on przedstawiać np. jakąś jajcarską historię z życia narzeczonych


Jeśli narzeczeni planują zorganizować wesele tematyczne, z wykorzystaniem dominującego motywu, stylistyki czy swojego hobby (np. w klimacie cygańskim, góralskim, nowoczesnym), upominek może współgrać z tym klimatem i pozostanie miłą i ciekawą pamiątką po weselu. Myślę, że jak zawsze, liczy się tu przede wszytskim pomysł, a nie wysoki budżet na taki wydatek.

Co myślisz o pomyśle obdarowania gości drobnymi prezentami? W przestrzeni poniżej, możesz zawrzeć swoje zdanie:)

piątek, 16 kwietnia 2010

Co zrobić z dziećmi podczas wesela?

Wśród gości weselnych bywają również dzieci. Co zrobić, gdy stanowią one sporą grupę i wymagają nadzoru dorosłych? Jak zorganizować opiekę nad nimi, by odciążyć rodziców i zagospodarować ich pociechom czas?

Przy tym temacie należy też wziąć pod uwagę rozsadzenie gości przy stołach; warto wcześniej zastanowić się nad tą kwestią i zdecydować, czy posadzimy dzieci razem z rodzicami, czy może przygotujemy dla nich osobny dziecięcy stolik. Pamiętajmy również o dostosowaniu krzeseł i stolików/stolika do wzrostu dzieci.

Wyodrębnienie dla dzieci autonomicznej przestrzeni można połączyć z zatrudnieniem osoby/osób odpowiedzialnej za opiekę oraz za zorganizowanie im czasu. Może to być osoba, niezależnie od płci, np. przedszkolanka lub animatorka, która potrafi zająć się gromadką dzieci i okiełznać ich temperament. Do jej obowiązków należałoby:

  • zadbanie o to, by dzieci nie były głodne

  • pomoc przy spożywaniu posiłków

  • koordynowanie zachowania podopiecznych przy stole

  • zabawa z dziećmi na parkiecie, tworzenie "kółeczek", "wężyków", "pociągów" itp.

  • zabawy poza parkietem, gdy np. dookoła budynku jest park, lasek, jakiś teren zielony, gdzie również można dzieciom zorganizować kreatywnie czas

  • można przygotować dzieciom krótkie wierszyki lub piosenki, które później wykonałyby publicznie z dedykacją dla młodej pary. Istnieje wiele powszechnie znanych skeczy, utworów, dziecięcych rymowanek, z których można w tym miejscu skorzystać.

  • położenie dzieci do spania i pozostanie z nimi do czasu powrotu ich rodziców - jest to rozsądne wyjście, gdy goście udają się na spoczynek do tego samego hotelu, wtedy można wszystkie nocujące tam dzieci zebrać, ułożyć do snu i czuwać nad ich spokojnym odpoczynkiem


Poproszenie o pomoc opiekuna - animatora ma sens, gdy dzieci stanowią naprawdę sporą grupę wśród gości. Ma to wówczas cel dwojaki:

  • umożliwienie rodzicom swobodniejszej zabawy oraz rozmów z innymi gośćmi

  • zapobieganie nieokiełznanym szaleństwom dzieci, bieganiu po sali, przeszkadzaniu innym gościom podczas zabawy. Często zostawia się dzieci w swoim własnym towarzystwie, żeby "się grzecznie ze sobą bawiły", co nie jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem;)


Zachęcam Cię do komentowania!

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Nakrycia głowy panny młodej

Ostatnio sporo się działo na blogu w temacie sukien ślubnych pochodzących z Chin, kupowanych przez Internet. Dziś nie będę odbiegać zbyt daleko od tej sfery, pozostanę przy garderobie panny młodej i skoncentruję się w tym wpisie na różnych nakryciach głowy.

W zależności od:

  • stylu strojów, na który decyduje się para młoda



  • długości włosów panny młodej (często to właśnie one są głównym argumentem przy wyborach dotyczących nakrycia głowy panny młodej)



  • wyboru całościowej wizji ślubu i wesela, gdy przygotowania charakteryzuje ogromna precyzja i dbałość o najmniejsze szczegóły



  • rodzaju oczepin (trzeba wziąć pod uwagę to, że nie wszystkimi nakryciami głowy można swobodnie i efektownie rzucić)


przyszłe panny młode mają minimum cztery możliwości, jeśli chodzi o wybór nakrycia głowy na ślub i wesele.

Oto kilka propozycji:

1. Najbardziej tradycyjny i cieszący się największą popularnością jest welon. W zależności od sukni ślubnej, jej stylu i kroju, welony mogą być długie (aż do ziemi), krótkie (zorientowane przy głowie, sięgające lekko za kark), lub średniej długości, sięgające przeważnie do talii panny młodej. Bywają welony gładkie i proste, jak również bogato zdobione, haftowane, wykonane z delikatnej koronki.

Krajobraz ślubnych nakryć głowy, na szczęście, nie kończy się na welonach. Oferuje on przyszłym pannom młodym kilka alternatywnych rozwiązań i intrygujących modyfikacji:

2. Drugą opcją są utrzymane w starym stylu, bardzo subtelne woalki, które mogą przybierać najróżniejsze formy począwszy od skromnej, niewielkiej siateczki, przysłaniającej oczy panny młodej, na awangardowej, bardzo złożonej konstrukcji skończywszy. Do dekoracji wykorzystuje się tutaj różne elementy: sztuczne lub żywe kwiaty, ozdobne broszki, woalka może być również zaczepiona na specjalnym "fundamencie", co widać dokładnie na zdjęciu poniżej.





3. A może kapelusz? Do wyboru mamy niewielkie, skromne kapelusiki oraz - dla odważniejszych panien młodych - kapelusze o szerokich rondach. Jest to nakrycie głowy często spotykane we Francji. Można też połączyć dwa nakrycia głowy w jedno, czyli dołączyć do tyłu kapelusza powiewający welonik.



4. Kolejną propozycją na nakrycie głowy panny młodej jest toczek, który kojarzy się z amerykańskimi pierwszymi damami. Toczek jest pełen wdzięku, czaru, wysmakowanej elegancji.



Który pomysł najbardziej do Ciebie przemawia?

sobota, 10 kwietnia 2010

Suknie ślubne z Chin. Cz.2.

Tak, jak obiecałam, zamieszczam dziś drugą część raportu przedstawiającego zakup sukni ślubnej z Chin przez Internet.

Pierwszą część przeczytasz klikając tutaj.

31. marca po niecierpliwym oczekiwaniu na suknie moich marzeń, otrzymałam nareszcie przesyłkę, którą doręczył mi kurier. Była to dla mnie prawdziwa niespodzianka, bo sądziłam, że pewnie dostawa opóźni się o kilka dni ze względu na Wielkanoc.

Poniżej wypunktowałam wszystkie uwagi odnoście przesyłki i jej zawartości:

1. Sama paczka wyglądała dość niepozornie, przede wszystkim była niepokojąco niewielkich rozmiarów.



2. Gdy zaczęłam ją rozpakowywać, a właściwie rozszarpywać, żeby jak najszybciej zobaczyć, co jest w środku, moim oczom ukazał się…pierwsze skojarzenie: zwoje tkanin, beżowej i białej. Rozwinęłam je i pierwsze skojarzenie przeszło w kolejne: dwa kilogramy firan. W dodatku firan z lycrą. Sukienki wyglądały jak przysłowiowe worki na ziemniaki, pozbawione wyraźnej linii i zarysowanego kształtu. Starałam się zachować spokój i nie komentować, dopóki nie przymierzę tych krawieckich tworów.



3. I tu nastąpił ciąg dalszy moich życiowych perypetii, ponieważ okazało się, że sukienka, do której podawałam wszystkie swoje dokładne wymiary, z odległością między sutkami włącznie, jest…za mała! W biodrach utknęła i koniec. W dodatku materiał od spodu (pod wspomnianą firanką z lycrą) był kompletnie nierozciągliwy i napastliwie wąski, przez co zrobienie większego kroku, podskoku, siadu, czy jakiekolwiek szaleństwo na parkiecie, nie wchodziły w grę.

4. Sprawa kolejna to brak jakichkolwiek usztywnień, fiszbinów, elementów gorsetowych, ot taka sukienka-pastereczka, mięciutka, skromniutka, porażająco mizerniutka. A co na to moje piersi? Ano, podejrzewam, że czuły się jak na wakacjach; pełen luz, brak ograniczeń, poczucie wyzwolenia, do pełni szczęścia mogło im tylko brakować egzotycznego drinka;) Słowem, zachowywały się jak nieposkromione i niewyżyte hipiski z transformacji seksualnej końca lat 60.

Poniżej zdjęcie wybranej sukienki ślubnej, a pod spodem jej atrapa.









5. Druga sukienka ślubna (szyta według tego samego szablonu), o dziwo, nawet pasowała na mnie, mimo, że wymiary na nią podawałam z lekkim przymrużeniem oka. W niej z kolei problemem było niesymetryczne wycięcie w serduszko, które było zszyte z warstwą od spodu w taki sposób, że widocznie odstawało od piersi.

6. Tren. Poprosiłam o podpinany (słowo klucz w tym wypadku) tren, który miał być częścią sukni, a dostałam tren będący osobną częścią, którą można sobie doczepić za pomocą, zgadnijcie czego?…agrafki! Karkołomne – to zdecydowanie za słabe określenie na opisanie tej konstrukcji.



Wielu kobietom wychodzą takie zakupy na zdrowie i są z nich bardzo zadowolone. Ja, niestety, do nich nie należę i dlatego właśnie postanowiłam podzielić się swoimi doświadczeniami od kuchni odnośnie zakupu sukni ślubnej z Chin przez Internet. Przedstawiona historia nie ma na celu wywołać w kimkolwiek sprzeciwu przeciwko takiemu sposobowi na zdobycie suknie ślubnej. Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na zachowanie sporej dawki ostrożności i zachowawczości przy podejmowaniu decyzji o takiej transakcji.

Sądzę też, że istotne jest poproszenie sprzedawcy o pokazanie zdjęć interesujących nas sukienek, które wyszły spod igły jego krawców. Wspominam o tym dlatego, że modele, które prezentują Chińczycy w swoim ”krawieckim portfolio” są przeważnie pożyczane ze stron renomowanych salonów ślubnych i funkcjonują u nich jako szablony/wzory…z tym, że efekt końcowy bywa bardzo różny;)

Na szczęście, nie ma melodramatu, jeśli chodzi o czas pozostały do ślubu. Mam jeszcze spokojnie trzy miesiące na znalezienie pięknej sukni ślubnej. Jestem dobrej myśli, ale swoją uwagę kieruję w stronę komisów i wypożyczalni, a nie ku produktom made in China;)

środa, 7 kwietnia 2010

Suknie ślubne z Chin - nie ma czadu...

Ten wpis, podobnie jak i następny, będzie dawką prawdziwej praktyki weselnej do potęgi n! Dwa kolejne wpisy zostaną podporządkowane tematowi zakupu sukni ślubnej rodem z Chin, czyli kwestii, która wzbudza wiele niejasności i niepewności. Nie bez kozery zajmuję się tym tematem. Postanowiłam dokładniej opisać te zagadnienia, ponieważ sama wzięłam udział w takiej transakcji...

Na szczęście jestem już kilka dni po weryfikacji tegoż zakupu, więc zdążyłam złapać oddech i nabrać zbawiennego dystansu do tego całego niesmacznego wydarzenia. Niebagatelna jest tu też rola Świąt, gdyż spora dawka spokoju spłynęła na mnie właśnie za ich udziałem oraz dzięki towarzystwu bliskich mi osób.

Bo prawda jest taka,że...potrzebna mi była prawdziwa reanimacja! Gdy w Wielką Środę ujrzałam swoją "wymarzoną, wyśnioną, królewską kreację", omalże nie dostałam palpitacji serca. Zdziwienie? Rozczarowanie? Szok? To tylko takie marne eufemistyczne określonka, zupełnie nieoddające stanu mojego ducha w tamtym wielkim momencie. To było prawdziwie niesamowite. Stałyśmy z moja Mamą (towarzyszką mej niedoli w tamtej ciężkiej chwili) tak nieruchomo, że pozwalam sobie stwierdzić, iż żona Lota nie poradziłaby sobie lepiej z oddaniem owej reakcji.

Zaczęłam tę opowieść celowo od tego, co działo się na finiszu. Zależy mi, żeby było jasne, co DZIŚ sądzę na temat takich usług, ponieważ wcześniej byłam pełna gloryfikacji do tego sposobu zakupu sukni ślubnej. Uważałam, że jest to bardzo sprytny sposób na błyskotliwe wybrnięcie z tego mocno nadwyrężającego budżet weselny, wydatku.

Myliłam się... I nie jest to zbyt przyjemne, dlatego też żeby przestrzec kobiety, które chcą w ten sposób nabyc swoją ślubną kreację, w dzisiejszym wpisie zrelacjonuję przebieg transakcji z moim sprzedawcą, a w kolejnym zamieszczę zdjęcia sukienek, które dostałam w zestawieniu ze zdjęciem wybranej, upatrzonej sukienki. To będzie dawka mocnych wrażeń! Musicie to zobaczyć!

Od początku. Początkiem było zaufanie. I zaufanie posunęło mnie krok dalej - na e-bay'u wyszukałam najpiękniejszy dla mnie model, po czym wzięłam udział w licytacji. Przebijałam sumę aż do momentu, gdy uplasowałam się na pierwszym miejscu w grupie biorących udział w licytacji. Pech chciał, że to było moje pierwsze doświadczenie w tego typu zakupach, więc po osiągnięciu najwyższej lokaty, śledziłam aukcję nieustannie przez kilkanaście godzin (spać?!jak tu spać, gdy właśnie rozgrywały się losy mojej sukienki ślubnej?! (tylko kobiety zrozumieją ten ustęp, podejrzewam;))

A gdy licytacja zbliżała się ku końcowi, byłam tak święcie przekonana o swojej "wygranej", że zerknęłam zobaczyć, jak się mają moje interesy w dosłownie ostatnich sekundach trwania aukcji. A tu niespodzianka, bo okazało się, że ktoś mnie przelicytował...ŁOŁ...Tylko o 1,30 dolara australijskiego, ale przez to spadłam na drugą pozycję.

W akcie rozpaczy i poczucia porażki, postanowiłam poszukać takiej samej sukienki na innych aukcjach e-bay'owych. Znalazłam, zalicytowałam i znów ta sama procedura od nowa, znów byłam pierwsza, wstąpiła we mnie nadzieja. Aż tu nagle odezwał się do mnie poprzedni sprzedawca z informacją, że mogę kupić TERAZ oferowaną przez niego sukienkę, bo osoba, która wygrała licytację, zrezygnowała z tego zakupu. Oczywiście, co zrobiłam? Oczywiście kliknęłam "kup teraz" przy jednoczesnym i natychmiastowym wymazaniu z pamięci swego udziału w kolejnej licytacji...

Po dwóch dniach licytacja sama o sobie przypomniała, gdy okazało się, że ją również wygrałam! Hmm, na początku byłam mocno przerażona, ale po chwili doszłam do wniosku, że to może być całkiem mądre kupić dwie sukienki w dwóch różnych kolorach, a po przymiarce zdecydować się na tą, w której byłoby mi lepiej, natomiast drugą sprzedać. (Należy tu dodać, że sprzedawcą pierwszej i drugiej sukienki okazała się ta sama osoba).

Jako, że sukienki były nieprzyzwoicie, wręcz po pogańsku tanie, decyzja o zakupie obu nie była zbyt trudna. Ostatecznie za dwie sukienki wraz z przesyłką i dostawą do domu zapłaciłam 850zł.  Grzeszna suma, wiem;) Nie sposób było się oprzeć.

Wiele osób ostrzegało mnie przed taką transakcją, ale ja miałam włączoną blokadę na tego typu głosy rozsądku, gdyż oczyma wyobraźni już widziałam te cudeńka na sobie i w najczarniejszych scenariuszach wyobrażałam sobie "po prostu takie skromniejsze sukienki ślubne, aczkolwiek wykazujące się ogromnym urokiem i wdziękiem".

Moje zaufanie i wiarę w to, że wszystko skończy się dobrze, podgrzewały wymagania co do ilości wymiarów, które musiałam uprzednio podać. Gdy mierzyłam odległość między sutkami (!), byłam pewna tego wyboru jak mało czego w swoim życiu! Skoro potrzebują znać takie intymne szczegóły, to...sukienka nie może nie być wspaniała;)

Są też niebagatelne korzyści edukacyjne i poliglotyczne przy okazji tych zakupów. No ba! Śmiem twierdzić, że angielski krawiecki poznałam brawurowo. Sam kontakt z Chińczykami nie należał jednak do najbardziej komunikatywnych. Moje zamówienie obsługiwało kilka osób, więc prowadziłam korespondencję z różnymi ludźmi, którzy czasami wydawali się zagubieni w prowadzonej wymianie e-mailowej, przez co niektóre wiadomości musiałam wysyłać po kilka razy, żeby móc zakończyć proces ustalania detali i przejść w etap oczekiwania na zamówienie. W połowie lutego udało nam się ustalić wszystkie niezbędne szczegóły, a 31. marca przesyłka została dostarczona do mojego domu.

Tak wyglądało złożenie zamówienia. O tym, jak wyglądają sukienki w porównaniu z tym, czego oczekiwałam, napiszę w kolejnym wpisie. Dołączę również zdjęcia, żebyście mogli na chwilę zaniemówić;) Jeśli mieliście do czynienia z tego typu doznaniami, podzielcie się koniecznie swoimi doświadczeniami!

Podsumowując: na co warto zwrócić uwagę decydując się na zakup sukni ślubnej Z Chin przez Internet?

1. Nie odpuszczaj pilnowania aukcji, zwłaszcza gdy niebawem ma się zakończyć - unikniesz dzięki temu zamieszania i dublowania licytacji.


2. Zapoznaj się z przeliczeniem na złotówki waluty, którą operuje Twój sprzedawca. Zaoszczędzi Ci to później zaskoczenia, gdy zobaczysz sumę końcową.


3. Językiem komunikowania z Chińczykami jest angielski, a dokładnie jego szczególna odmiana - angielski krawiecki, którego nie uczy się w szkole. Dlatego zastanów się wcześniej, czy ktoś Ci będzie mógł pomóc w przetłumaczeniu poszczególnych wyrazów i zwrotów. Bezpłatne tłumacze dostępne w Internecie, niestety, nie dają sobie w tym względzie rady.


4. Mimo, że na zdjęciach widzisz konkretny model sukienki, to jednak bezpieczniej jest go dodatkowo opisać dla uzyskania pewności, że obie strony się rozumieją. Gdy masz specjalne życzenia również należy je przedłożyć i nie zakładać, że coś jest oczywiste, z góry wiadome, czy naturalne.


5. Gdy zaczynasz się irytować podczas przedłużającej się wymiany e-mailowej, najzwyczajniej napisz o tym, a sprawy od razu przybiorą inny, sprawniejszy obrót.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Poślubne zmiany

Nie ma znaczenia z kim się ożenisz - nazajutrz i tak stwierdzisz, że to ktoś zupełnie inny.

Wolter

No właśnie, jak to jest z tymi zmianami po ślubie?

Jedni mówią, że po ślubie wszystko się zmienia, że kobieta z uroczej i seksownej przeistacza się w krwiożerczą babę, która przestaje o siebie dbać, a mężczyzna z czarującego i mężnego zdobywcy staje się "kanapowym kapciarzem", spędzającym godziny przed telewizorem i wlewającym w siebie hektolitry piwa.

Drudzy zaś twierdzą, że ślub to jedynie formalność, która niczego nowego nie wnosi w życie dwojga ludzi, że to tylko wejście w zalegalizowany prawnie tryb. Tak przeważnie mówią osoby, które mieszkały ze sobą przed ślubem, bo w życiu par nieznających siebie od strony codziennego egzystowania we wspólnych czterech ścianach, rzeczywistość po ślubie może okazać się prawdziwym trzęsieniem ziemi i podróżą w nieznane. Jako, że dotyczy mnie ta konkubencka wersja wydarzeń, pozwolę sobie na podzielenie się refleksjami od tejże właśnie strony.

Szczerze powiedziawszy, nie rozumiem ani jednych ani drugich. Na temat pierwszej metamorfozy wypowiem się za jakiś czas, gdy już będę mężatką z jakimś profesjonalnym stażem, by zabrzmieć kompetentnie w Twoich uszach. To, że dziś deklaruję pozostanie seksi kociakiem do końca swoich dni, a Paweł obiecuje, że będzie żelował włosy, dopóty dopóki tylko będzie takowymi dysponował, brzmi dziś jak kiełbasa przedmałżeńska. Jednakże pokłady wiary i nadziei, które w sobie nosimy, są iście przeogromne! Tak nam dopomóż Bóg!;-)

Natomiast jeśli chodzi o obyczaje po ślubie...to ja drżę. Bo to metafizyka bez domieszek realizmu! Kij z tym, że znamy swoje upodobania kulinarne, mamy dogadany podział domowych obowiązków, że zakupy spożywczo-chemiczne robimy raz  w tygodniu, a sprawy finansowe są od dawna ujarzmione. Jakie to ma za znaczenie, gdy wyobrażam sobie siebie jako ŻONĘ?!I to w dodatku żonę, która ma prawdziwego MĘŻA?! Osobiście świruję na samą myśl. Orgazm w locie. Mentalna nieważkość. To moje pierwsze skojarzenia w tym temacie.

Już dziś czuję, że zmieni się coś bardzo ważnego, czyli mój sposób postrzegania NAS we wszechświecie. Złożymy przysięgę przed sobą i przed Najwyższym, że chcemy być razem w ciągu naszej życiowej - na tym świecie - nieśmiertelności, że jesteśmy dla siebie najważniejsi i że nic nas nie rozłączy. Niby każdy o tym wie, znamy słowa przysięgi małżeńskiej, ale dopiero teraz dociera do mnie ta cała złożoność wypowiadanych za niedługo dalekosiężnych słów. Świadomość zbliżania się do tego momentu, a przede wszystkim świadomość i zrozumienie tego, CO będę przyrzekać, przenosi mnie w inny wymiar czasu i przestrzeni. Zmieni się bardzo dużo, bo wstąpimy na najwyższy stopień wzajemnego związkowego wtajemniczenia.

Myślę, że w temacie zmian po ślubie, istotne są przede wszystkim te osobiste, mentalno-filozoficzne przemiany, które zachodzą w naszych wnętrzach, a nie to, czy nasza codzienność wygląda inaczej. A Ty jak sądzisz?

Na zakończenie tego wpisu, chciałam podzielić się z Wami dwoma, pełnymi humoru i przekory, cytatami na temat małżeństwa:

Mężczyzna czuje się siedem lat starszy dzień po ślubie.

Francis Bacon

Małżeństwo jest jedyną formą rzeczywistego niewolnictwa uznanego przez prawo.

John Stuart Mill