wtorek, 30 marca 2010

Dwa pomysły na oczepiny (bez rzucania czymkolwiek w kogokolwiek!)

Usłyszałam ostatnio o dwóch niesamowicie ciekawych pomysłach na oczepiny. Dla mnie obie te wersje są nowe i nieznane wcześniej, a ponad to wzbudzają moje zainteresowanie swoją świeżością i innowacyjnością.

Na wszystkich weselach, na których dotąd byłam, spotykałam się z oczepinami (które wydaja mi się najpopularniejsze i najbardziej tradycyjne) odbywającymi się o północy, gdy to sadzano kolejno pannę młodą, a następnie pana młodego na krześle na środku sali. Po czym zadanie pana młodego polegało na zdjęciu welonu z głowy panny młodej podczas, gdy wszystkie obecny panny miały mu w tym przeszkadzać, bijąc go po rękach np. drewanianymi łyżkami. Z kolei, gdy panna młoda usiłowała zdjąć panu młodemu musznik lub krawat, wszyscy przybyli kawalerowie utrudniali jej to np. całowaniem jej po rękach :)

Po tych "godowych przekomarzaniach", panny tańczyły dookoła panny młodej, która na znak wodzireja lub w tylko sobie znanym momencie, rzucała welonem za siebie prosto w ramiona "nowej" panny młodej. Ten sam rytuał towarzyszył "typowaniom" nowego pana młodego, po czym nowa para młoda tańczyła ze sobą pierwszy taniec. Przepowiednia zaś głosi, że panna, która złapie welon i kawaler, który zdobędzie musznik/krawat w ciągu najbliższego roku staną na ślubnym kobiercu. Niekoniecznie w tym samym składzie ;)



Poszukuję nowych, ciekawych rozwiązań, dlatego też warianty, które opiszę poniżej, stanowią dla mnie prawdziwe inspiracje. Moje podejście do oczepin jest sterowane nie tylko poglądami ideologicznymi. Chodzi również o sprawy czysto praktyczne, czyli żeby mieć oczepiny takie, jak te opisane powyżej, trzeba mieć czym rzucić. Trzeba mieć welon, którego ja nie planuję (obiecuję, że wytłumaczę się z tego posunięcia w najbliższym czasie...), dlatego również z tego względu tak ochoczo skłaniam się ku mniej standardowym rozwiązaniom.

Oto pierwsze z nich:

Gdy zbliża się północ, w najbardziej strategicznym rekreacyjnie i towarzysko punkcie sali zbierają się panny i kawalerowie. Panny dostają kwiatki z dołączonymi do nich liścikami, podobnie kawalerowie otrzymują zmaskulinizowany odpowiednik, np. miniaturkę musznika lub krawatu z przyczepionymi do nich karteczkami, na których mogą znaleźć się przeróżne, byle nie za długie, teksty utrzymane w tonie przepowiedni czy proroctwa dotyczące najbliższego roku. Następnie panny i kawalerowie odczytują do mikrofonu podarowane im teksty przepowiedni. Ja bym tutaj wstawiła żartobliwe, dwuznaczne, z ducha rubaszne wróżby. Oczywiście jedna panna i jeden kawaler otrzymają proroctwo rychłego małżeństwa.

Druga opcja:

Opiera się na zupełnie innych zasadach, ponieważ tuż po zgromadzeniu całej niezamężnej i nieżonatej braci, następuje ostra rywalizacja o miano nowej panny młodej i nowego pana młodego. Przeważnie przyjmuje ona formę zadań-wyzwań, którym muszą sprostać ubiegający się o ten tytuł śmiałkowie.

Pierwsze konkurują panie, którym wodzirej może rozkazać, by zdobyły np. część męskiej garderoby, czy jakiś składnik menu itd. Podobne wymagania zostają postawione panom. Rywalizacja ta może przybrać formę konkursu, składającego się z kilku etapów-wyzwań, po którym zostają wyeliminowane kolejne osoby, aż do momentu, gdy zostaną sami zwycięzcy. Osoby, które opowiadały mi o takich oczepinach, wywołały we mnie tak niesamowite wybuchy śmiechu, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, jak zaadaptawać tę zabawę na naszym weselu.

Koleżanka, która uczestniczyła na weselu z takimi oczepinami, opowiadała, że w pewnym momencie wodzirej poprosił panów, by zdobyli parę damskich figów... Wywołało to, oczywiście, niezłą konsternację i już już panowie chcieli biec i prosić swoje towarzyszki o tę część bielizny, gdy w ostatnim momencie wodzirej wyjaśnił, że miał na myśli... parę kobiecych dłoni zaciśniętych w znak "figa z makiem" ;)

To tak w nawiązaniu do kilku kiepskich, niesmacznych i zbyt wyuzdanych zabaw weselnych, które nie tak dawno jeszcze były standardem na wielu weselach. Mam tu na myśli zabawy charakteryzujące się ciężkim, chłopskim podejściem do tematu, np.:

  • poznawanie panny młodej po kolanku/pana młodego po ustach,

  • przeciskanie jajka przez nogawkę,

  • rozbieranie się do majtek.


Jest to obrzydliwe, niesmaczne i powoduje powstanie grymasu zdegustowania na mojej twarzy. Nie wyobrażam sobie uczestniczyć w takich przedsięwzięciach, ani organizować podobnych na swoim weselu. Zgrozą napawają mnie takie pomysły.

A jak Ty uważasz? Może znasz jakieś ciekawe, niepopularne zabawy weselne? Zachęcam Cię do zabrania głosu! :)

1 komentarz:

  1. Kasiu ;-) byłam na weselu mojej bliskiej koleżanki z udziałem owych liścików z wróżbami w środku. Było to faktycznie zabawne, tymbardziej, że w większości w nich były czyste bzdury np. jutro w tramwaju popatrzy na Ciebie blondyn z laseczką :D
    Na tym że samym weselu był też konkurs muzyczny: panie kontra panowie. zespół grał szlagiery, grupy zgadywały. Niby banał, a jednak rywalizacja weszła w krew szybciutko a tym samym owy konkurs zrobił się ciekawy i dużo było przy nim śmiechu :-)

    OdpowiedzUsuń