Cofnę się trochę w czasie i opowiem, jak to było z tą imprezą. Nie chcieliśmy robić typowego wesela z balonami, świnią i Adamem obtańcowującym wszystkie ciocie po kolei. Wybraliśmy więc taką formę wieczoru: wynajęliśmy kucharza, który zrobił nam listę zakupów - składników na zimne jedzenie do apartamentu oraz DJ-a, który opłacony był od 21. do 5. rano.
Z kucharzem uzgodniliśmy, co będzie do jedzenia (sałatki, leczo, dipy z nachosami, mozarella z pomidorami, kanapeczki - 4 rodzaje, deski serów, wędlin, pasty do smarowania chleba, smalec, śledzie, owoce, paluszki, chipsy itd.) i Adam z listą długą jak szalik pojechał na czterogodzinne zakupy. Do tego musiał kupić alkohol, soki, chusteczki, kubki, szklanki itp.
Co do DJ-a, to dałam mu listę z piosenkami i sam zrobił z tego dłuuuugi set. Zaprosiliśmy prawie 40 osób do apartamentu i wszyscy się stawili :-) Przed przyjściem gości, Adam ze świadkiem udekorował taras lampeczkami (7 sznurów!), co by romantycznie w nocy było ;-)
Gdy goście przybyli, wznieśliśmy toast, powitaliśmy ich gorąco dziękując im za przybycie i impreza się rozpoczęła! Ludzie jedli, pili, rozmawiali i wraz z otwieraniem kolejnej butelki wódki, byli coraz głośniejsi. Dużo ludzi było z różnych stron i nie znali się ze wszystkimi, ale ku naszej radości, wszyscy szybko się zapoznali i absolutnie nie było żadnej tzw. ''spinki''. Śmiechy były coraz śmielsze, wkrótce zaczęły się tańce i impreza rozkręciła się na całego! Pogoda wciąż nam dopisywała, bylo ciepło, więc ludzie stali na tarasie pijąc drinki. DJ grał, jedzenia wciąż ubywało i moje serce radowało się widząc, że goście bawią się naprawdę wybornie.
Około północy zaczęły się konkursy. Pierwszy z nich był przygotowany przez świadkową. Usiedliśmy z Adamem na krzesłach tyłem do siebie, każde z nas trzymało w ręce jednego buta swojego i drugiego należącego do partnera. Ala zadawała pytania, na które odpowiedzią było wskazanie: "ONA" lub "ON", np. pytała: "Kto trzyma kasę w domu?"; "Kto częściej inicjuje seks?"; "Kto zmywa?"; "Kto trzyma pilota?". Goście nam kibicowali, my podnosilismy buty do góry i konkurs był wesoły, choć niedługi.
Następne dwa konkursy przygotowałam wcześniej ja i bardzo chciałam, żeby objęły one gości, a już nie parę młodą. Pierwszy z nich to: Państwa-Miasta ale w nowej wersji. Zamiast kategorii: miasto, państwo, rzeka, zwierzę.....były: marka kosmetyku, marka butów, pozycja seksualna, część samochodowa, znana osoba w Polsce oraz marka alkoholu.
Były dwie drużyny: żeńska i męska, każda po 5 osób. Adam losował literkę i mierzył czas (60 sekund), a drużyny wpisywały na wcześniej przygotowanych przeze mnie planszach swoje odpowiedzi. Śmiechu było tyle, że nie sposób oddać tego na zdjęciach lub w opisie. Powiem tylko, że wszyscy byli już w stanie wskazującym i odpowiedzi były absolutnie wesołe, np. dla dziewczyn część samochodowa na "B" to biegi albo bagażnik, natomiast dla panów marka kosmetyku na "M" to "Miracle", a na "N" to "Naomi Campbell". Jeśli idzie o pozycje seksualne na "N" to padły propozycje: "na jeźdźca" albo "na czarodzieja", a na "B" to "bara bara".
Drużyny kłóciły się między sobą, kto ma więcej punktów, ja byłam sędzią i z powodu ilości decybeli, w ogóle nie byłam w stanie dojść do głosu. Ostatecznie, zdecydowałam o remisie, rozdałam nagrody i wszyscy byli zadowoleni. Konkurs jednak ten trwał długo, bo po każdej odpowiedzi była salwa śmiechu, co zresztą widać na zdjęciach.
Drugi konkurs to: "Plotka". Zaczerpnęłam pomysł z programu "Kocham Cię Polsko". Napisałam wcześniej dwie plotki (po jednej dla każdej z drużyn). Drużyny początkowo miały liczyć po pięć osób, ale skończyło się ostatecznie na trzech, ponieważ alkohol dawał się zawodnikom we znaki :-) Czytałam plotkę jednej osobie, która potem miała powórzyć tekst drugiej, druga trzeciej itd. Ostatnia osoba miała mi opowiedzieć daną historię. Ja na kartce miałam zaznaczone słowa - klucze, za które przyznawałam punkty.
Historie były krótkie, dziesięciozdaniowe, ale bogate w przymiotniki i przysłówki. Pierwsza osoba z trudem jednak zapamiętała treść histroii, co wywołało kolejne salwy śmiechu, nie wiedziała, co powtórzyć drugiej, więc zaczęła wymyślać a publiczność ze mną na czele naprawdę turlała się ze śmiechu.
Konkursy trwały godzinę, sprawiły dużo radości, co mnie baaaardzo ucieszyło! Po tym, wróciliśmy do picia, jedzenia i tańczenia i w tym tonie zabawa trwała do 5. rano (było już jasno).
Następnego dnia przyjaciele do nas dzwonili dziękując za super zabawę, chwaląc nasz pomysł i w ich głosie naprawdę słyszałam zadowolenie. My, jako para młoda, bylismy baaardzo zmęczeni, ja w niedzielę ledwo widziałam na oczy, a tu przecież dalej rodzina w domu.... Emocje opadły, nastąpiło zmęczenie, nogi napuchły,oczy weszły w głąb twarzy.... tak naprawdę odżyliśmy dopiero w poniedziałek!
5. czerwca był udanym dniem! Tak naprawdę, wszystko wyszło tak jak wyjść miało, nie było przykrych niespodzianek. Był to natomiast piękny, ciepły dzień, w którym wzięliśmy ślub w asyście rodziny i przyjaciół.
wtorek, 22 czerwca 2010
Ujarzmienie Zalewskiej. Odsłona druga!
Pierwszą część na temat przygotowań i ślubu Państwa Zalewskich, możesz przeczytać klikając tutaj. Dziś druga - ostatnia część dotycząca szalonej zabawy na ich niezapomnianym i niestandardowym weselu:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ha ha ha na prawdę extra nowocześnie z plastikowymi kubeczkami w 100metrowym apartamencie z 80metrowym tarasem -na grubo !
OdpowiedzUsuńDo XXX, który nawet nie chce się ujawnić...wstyd!
OdpowiedzUsuńPlastikowe były i nikomu nie przeszkadzało. obeszło się bez szkła na ziemi (tańce dziewczyn o bosych nogach byłyby wtedy niewykonalne ), bez sprzątania, zmywania i całej reszty. Nikt nie narzekał, więc mało interesuje kogokolwiek Twoje zdanie XXX :-)
witam
OdpowiedzUsuńNapisałaś streszczenie z całego swojego ślubu, żeby pokazać nam wszystkim jak można się w "Nowoczesny" sposób bawić. Moim zdaniem jak i pewnie wielu innych kobiet, nie jest to najlepsze rozwiązanie ani tym bardziej nowoczesne! Wyprawiłaś po prostu IMPREZĘ dla znajomych, którą to wyprawia się co jakiś czas- impreza w mieszkaniu, picie, tańczenie, śmianie się i rozmowa ze znajomymi- Nic szczególnego, może tylko z tym wyjątkiem, że Ty miałaś ubraną na sobie suknie ślubną." Ślub bierze się raz w życiu i powinno to być niezapomniane przeżycie, a "domówkę" można zrobić w każdej chwili. Pozdrawiam!
Witam Cię Iwonko,
OdpowiedzUsuńna wstępie chciałam zapytać czym różni się wg Ciebie wesele od imprezy? Dlaczego uważasz je za bardziej podniosłe? Bo jest wiejska kapela, barszcz i 4 babcie?
Poza tym- czemu uważasz, że nasz ślub był zapomnianym przeżyciem?
Patrzysz na wesele przez swój pryzmat. Nie każdy musi dobrze czuć się obtańcowując 7 cioci i pytając każdego z osobna: czy dobrze się bawi? W Polsce robi się wesela dla kogoś, dla rodziny, gości itd. Rzadko myśli się o sobie. Nasz pomysł był nowoczesny i nam, miastowym bardzo się podobał. Goście bawili się dobrze i zostanie on na pewno dłużej w pamięci, niż 18 wesel (notabene wszystkie wyglądają prawie tak samo-nuuuuda, zacierają się szybko w jedną, dużą maź...).
Dalej: nie robię imprez "w każdej chwili" w sukni ślubnej :-)
Sugerujesz, że tradycyjne wesela są wiejskie??? że Ty "Miastowa" jesteś taka nowoczesna, i że Twoje " Wesele" zostanie na pewno na dłużej w pamięci niż wszystkie inne? Mylisz się i to bardzo! Wyprawiając swoje wesele nie myślałaś o gościach? Myślałaś tylko o sobie? więc po co to wszystko? Przyjęcie, obiad w restauracji? Gdybyś myślała tylko o sobie spędziłabyś ten dzień tylko ze swoim świeżo poślubionym mężem bez tej całej NOWOCZESNEJ szopki. Tradycyjne wesela może i wyglądają bardzo podobnie, za to Twoje wygląda tak samo jak zwykła DOMÓWKA:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpodzielam zdanie poprzednikow. "wesele" zostanie zapamietane jako kolejna, ktoras tam z rzedu domufka jakich wiele, ktora wyglada "prawie tak samo-nuuuuda, zacierają się szybko w jedną, dużą maź…)". naprawde nie ma sie czym zachwycac.
OdpowiedzUsuńNudne.. :) To mówią zapewne ludzie, którzy wezmą 30tys. złotych kredytu na wyprawienie wesela, a później będą się zastanawiać jak z pensji 1500zł spłacić ratę na ten wymarzony dzień :) bo trzeba było zrobić "imprezę" dla rodziny. Pewnie w codziennym, szarym życiu nic ich ciekawego nie spotyka, to mogą sobie powspominać jedyny "wielki dzień".
OdpowiedzUsuńTobie Kasiu życzę wszystkiego dobrego - nie przejmuj się głupimi komentarzami :)
A mi się ten pomysł na imprezę ślubną bardzo podoba. Poza tym najważniejsze jest czy wszyscy się dobrze bawili i jak będą wspominać wesele. Tu po minach na zdjęciach widać, że zabawa była przednia.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia weselne nie są wprost proporcjonalne do wydanej kasy. Najważniejsze to klimat i dobra zabawa.
Wesele - domówka - bardzo oryginalny pomysł.