niedziela, 28 lutego 2010

Jak przygotowałyśmy wieczór panieński

Z dedykacją dla Karoli K. z domu R.
Jak dotychczas byłam tylko na jednym wieczorze panieńskim i to właśnie opisowi tego wydarzenia jak i poprzedzających go przygotowań chciałam poświęcić ten wpis. Był to niesamowity i bardzo kreatywny czas, ponieważ razem z Agą, moją świadkową, postanowiłyśmy samodzielnie przygotować dla naszej wspólnej koleżanki ze szkoły podstawowej - Karoliny wieczorek panieński - niespodziankę. Głównym założeniem, które nam przyświecało, był aspekt tajemnicy i niezdradzenia się przed nią aż do wyznaczonego dnia, w którym Ona natknie się na nas czyhające z ukradka w jej mieszkaniu!

Zapewniam Was, że zaplanowanie takiego przedsięwzięcia nie należało do najłatwiejszych, ponieważ przebywałyśmy w różnych miejscach Polski, dlatego też na początku zajmowałyśmy się organizowaniem całego wydarzenia zdalnie przez Internet, a później również telefonicznie. Zaczęłyśmy, oczywiście, od ustalenia dogodnego terminu, czyli takiego, który pasowałby na początek naszej dwójce i muszę tu zaznaczyć, że znalezienie minimum jednego wspólnego wolnego weekendu graniczyło niemalże z cudem, a dodatkowo biorąc pod uwagę czas pozostały do "godziny 0", czyli do ślubu Karoliny, okazało się, że w zasadzie, to jeśli ten babski zlot nie odbędzie się w ciągu jednego z dwóch najbliższych weekendów, to szanse jego realizacji spadną do zera. Gdy zdałyśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, zabrałyśmy się ostro do pracy.
W telegraficznym skrócie, nasz diabelski plan był następujący:

  1. Początek imprezy będzie u Karoliny w mieszkaniu, a później wyruszymy na miasto, w związku z czym niezbędne będzie porozumienie z jej ówczesnym Narzeczonym i spiskowanie z nim za jej plecami w sprawie zaaranżowania niespodzianki, zapytania o jej ulubiony klub i ewentualne dostarczenie jej na miejsce zdarzeń.

  2. Kontakt z koleżankami Karoliny za pomocą portalu "Nasza Klasa" (czasami ta strona bywa naprawdę użyteczna!:). Było to dość ryzykowne i karkołomne posunięcie, aczkolwiek zdecydowałyśmy się na ten krok, ponieważ nie znałyśmy Karoliny koleżanek ze studiów, a zależało nam, by większość potencjalnie zainteresowanych dziewczyn dowiedziała się o planowanym wydarzeniu i by mogła wziąć w nim udział

  3. Gdy już było wiadomo z kim będziemy świętować "ostatnie chwile wolności" Karoli, przyszła pora na wspólną burzę mózgów oraz ustalenie ostatecznej wersji panieńskich szaleństw

  4. Kolejnym punktem przygotowań był podział obowiązków na poszczególne uczestniczki, czyli:



  • dokonanie rezerwacji stolika w Karoliny ulubionej knajpce

  • kupienie rzeczy do dekoracji mieszkania

  • przygotowanie konkursów, quizów, zadań-wyzwań itp. wyuzdanych atrakcji

  • przygotowanie jedzonka

  • zrobienie zakupów "alkoholowo-przekąskowo-zagryzkowych"

  • zorganizowanie ciekawego prezentu


Przy okazji powstał również swoisty kodeks postępowania z naszą Główną Zainteresowaną, w którym najistotniejszym aspektem było niewtajemniczenie Jej w którykolwiek z naszych planów i utrzymywanie jej w ciężkostrawnej dla niej (momentami) nieświadomości i przekonaniu, że jej wieczór panieński jest w naszych rękach i ma się nie wtrącać (czytaj: nie niepokoić).
Jako, że podczas któregoś spotkania, Karolina napomknęła o swoim wieczorze panieńskim, więc po wstępnych ustaleniach, wysłałyśmy jej zwięzłego smsa na uspokojenie, żeby nie martwiła się przygotowaniami do tego wydarzenia i zostawiła je na naszych głowach. Kategorie czasu, miejsca, trybu pozostały dla niej ściśle tajne. Było kilka takich krytycznych momentów, gdy wydzwaniała do nas z pytaniami i starała się nas sprytnie (w jej mniemaniu-oczywiście) podejść i wyłuskać chociażby skąpe informacje, ale byłyśmy dzielne jak najbardziej ortodoksyjne sekcistki i przysięgłyśmy sobie wewnętrzną zmowę milczenia, stąd też odsyłałyśmy ją każdorazowo z kwitkiem. Biedna, nie miała z nami lekko!

Z około stu wysłanych zapytań - zaproszeń skierowanych do żeńskiej części znajomych Karoliny na portalu "Nasza Klasa", odpowiedziało jakieś trzydzieści dziewczyn, z czego jedynie czterem z nich pasował wskazany termin i chciały pomóc w przygotowaniach. Ze wspomnianej czwórki ostatecznie została tylko jedna, ale za to wspaniała dziewczyna, która dała się ponieść magii przygotowań, a że mieszkała w tym samym mieście, co Karolina, to przy okazji sprawę rezerwacji stolika (i nie tylko!) miałyśmy z głowy.

Z okazji zbliżającego się wieczoru, napisałam mały poemat ku pamięci Narzeczonych, w których zawarte zostały także zapowiedzi mających nastąpić w najbliższą sobotę, wydarzeń:

Karolina to bardzo piękna dziewczyna, która nowy okres w swoim życiu rozpoczyna,
Piotrka K. sobie na męża wypatrzyła i z nim zakładać rodzinę i płodzić dzieci sobie wymarzyła.
Piotrek-młodzieniec drogi, dla swej Kochanej wszystko zrobi i nawet nieziemsko trudny test sobie przysposobi.
Karolina, żadnego spisku nieświadoma, siedzi u fryzjera nieruchoma, a koleżanki jej zrzeszone kręcą imprezę jak szalone!
Czasu jest mało, już po Dziewczynę auto zajechało,
Już Kawaler ją wiezie na moc atrakcji niekoniecznie w plenerze.
Będziemy szaleć do białego rana, a za dwa tygodnie-powtórka murowana!


Ułożyłam też quiz (którego proces tworzenia mi samej dostarczył radości co niemiara i sprawił, że turlałam się ze śmiechu po swoim pokoju. Wprost uwielbiam te momenty, gdy moja pobudzona wyobraźnia doprowadza mnie do regularnych i intensywnych, a przede wszystkim niekontrolowanych wybuchów śmiechu) na temat Karoli i jej związku, który wysłałam do uzupełnienia jej Narzeczonemu, a który Ona miała później rozwiązać, czyli zweryfikować w trakcie naszego spotkania. Możecie zapoznać się z tym quizem klikając tutaj. Aga, moja świadkowa, przygotowała dyplom wraz ze specjalną przysięgą upamiętniający ten wieczór panieński.

Odnośnie bliższych ustaleń logistyczno - transportowych, to umówiłyśmy się z Karoliny Narzeczonym na odbiór kluczy od ich mieszkania w sobotę rano, gdyż jak się okazało, Karolina tej samej soboty koło południa miała już umówioną wizytę u fryzjera na preślubne próbne czesanie w naszej rodzinnej miejscowości, więc miałyśmy dzięki temu, wolną chatę i mogłyśmy na spokojnie udekorować mieszkanie, przygotować jedzonko i drinki. Spotkałyśmy się ok. godz. 13. we trójkę (było to nasze pierwsze spotkanie z Asią) i ustaliłyśmy kolejność działań.

Niestety, nie udało nam się utrzymać tajemnicy do końca, ponieważ Piotrek miał dostarczyć Karolę na godz. 16. do mieszkania, więc musiał jakoś uargumentować ten nagły zwrot wydarzeń i Karola owszem - jak później opowiadała - zaczęła coś podejrzewać, ale nie miała pojęcia o tym, że zastanie nas w swoim mieszkaniu w pełnym przygotowaniu!

Pozwoliłyśmy im spokojnie wejść do mieszkania, a później wyskoczyłyśmy jak dzicy tubylcy z afrykańskiej dżungli z kuchni z balonami i drinkami. I od tego momentu zaczęła się właściwa impreza zapoczątkowana częścią artystyczną, czyli akademią słowa, ruchu i tańca;) Do takich celebracji potrzebny był Karolinie, oczywista, właściwy elegancki strój (jako, że fryzura już była gotowa), zatem przyodziałyśmy ją w godny przyszłej panny młodej strój, czyli w świeżutki, nieskazitelnie biały i misternie zdobiony...papier toaletowy, a także w różowe różki na głowę, po czym - by mogła zasłużyć na dyplom - wysłałyśmy ją w takim stroju do sąsiadki po szklankę cukru, by stało się zadość prapoczątkowi wspólnej, słodkiej, nowej drogi życia. Zadanie zostało wypełnione znakomicie, a Karolinę udało się wkręcić w to, że klucze do mieszkania mamy od sąsiadki, u której była właśnie po szklankę cukru, za co dostała obiecany pamiątkowy dyplom oraz turkusową koszulkę na poślubne noce.

Następnie odbyło się uroczyste weryfikowanie quizu, który wcześniej uzupełniał Piotrek. Ten test miał być zwariowany i nieobliczalny poprzez proponowane opcje tak, by wspólne odpowiedzi były prawdziwym łutem szczęścia i...tak też się stało i przyszli małżonkowie zaliczyli tylko (a może: aż?) jedną taką samą odpowiedź. Test znajduje się poniżej, gdybyście mieli sugestie co do innych pytań i odpowiedzi, piszcie, proponujcie i sugerujcie - niech powstanie lista najbardziej szalonych i odjechanych/nieprzewidywalnych pytań i odpowiedzi!

Kolejną atrakcją tego wieczoru było sporządzenie swoistego alfabetu małżeńskiego, czyli wypisanie cech, które Karolina uważa za niezbędne w takim zalegalizowanym układzie. Jest to ciekawa alternatywa, jednak postawiłyśmy na troszkę większe wyzwanie i kazałyśmy jej wymyśleć alfabet...zalet Piotrka. Myślę, że warto to przetestować, ponieważ mogą powstać naprawdę ciekawe, a przede wszystkim nowatorskie językowo "określenia" opisujące drugą połówkę.

Nie mogło się obyć bez skojarzeń i nawiązań do męskich genitaliów; był tradycyjny już (chyba?) na takich wieczorach torcik z penisem w roli głównej oraz konkurencja zakładania prezerwatywy na ogórek bez pomocy rąk, czyli, jak widać, sponsorem wieczoru był program pt."zero nudy". Po tym artystycznych wstępie i przyodzianiu Karoliny w bardziej wytrwały strój - białą koszulę nocną z nadrukiem króliczka i napisem: "mój wieczór panieński" oraz po porządnym uprzednim nastraszeniu, że musimy się spieszyć do pewnej knajpki, bo czeka już na nas "gorący Latynos", wyruszyłysmy na miasto.

Tu nastąpiła część szaleństw upublicznionych, które zaczęły się od pewnego wyzwania. Otóż zadaniem Karoli było zebrać podpisy od wszystkich obecnych w pubie facetów. Podpisy te nie były byle jakie, ponieważ miały lądować bezpośrednio na jej "panieńskiej" koszulce, co nietrudno się domyśleć - sprawiło, że zawarłyśmy kilka nowych zabawnych znajomości:) Później szalałyśmy przy świetnym rock&rollu i innych takich tańcogennych klimatach, aż padłyśmy zmordowane, po czym wróciłyśmy z Karoliną do jej mieszkania. I na tym zakończę tę opowieść w jej wydaniu oficjalnym:)

Na podsumowanie napiszę, że był to bardzo udany wieczór, który starałyśmy się przygotować dokładnie i z wieloma atrakcjami. Nie mając wcześniej żadnego praktycznego doświadczenia z tego typu performancami, przeszukałyśmy zasoby Internetu, które zainspirowały nas do pewnych samodzielnych działań, po czym uruchomiłyśmy swoje szare komórki, by sprawić, żeby ten dzień był szalony i niezapomniany.

Gdyby któraś z Was chciała powtórzyć nasze wyczyny, to gorąco polecam, jedynie ostrzegam przed ustalaniem funduszy oraz podziału obowiązków z osobami, których nie znacie osobiście. Jest to rada z kategorii tych życiowych, proponujących dawkę zachowawczości w kontaktach z nieznajomymi, a brzmi ona następująco: jeśli w grę wchodzą pieniądze w postaci różnego rodzaju składek, które się zakłada za kogoś na tzw. "słowo honoru/harcerza", to osobiście polecam...przelew na konto. Myślę, że gdybyśmy w taki konkretny sposób postawiły sprawę na samym początku przygotowań, to prawdopodobnie byłoby nas więcej, a tak w konsekwencji kilka osób najzwyczajniej wystawiło nas w ostatniej chwili zadeklarowawszy wcześniej niebagatelną pomoc, a przede wszystkim swą obecność w tamtym dniu.

P.S. Zdjęcie dodam przy najbliższej okazji!

Ciekawe, jakie są Wasze skojarzenia, doświadczenia i oczekiwania wobec wieczorów panieńskich? Jakie opowieści znacie, a w jakich uczestniczyliście bezpośrednio? Podzielcie się:)

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny pomysł, tylko po zazdrościc tak kreatywnej świadkowej:))Pozdrawiam Kasiu - Basia z angielskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie się zastanawiam jako przyszła Panna Młoda w wirze planowania i załatwiania...

    Wieczór panieński powinien być zorganizowany przez inne osoby dla przyszłej Panny Młodej, czy sama Młoda może przejąć inicjatywę?

    Wiele moich koleżanek już sygnalizuje roszczenia co do mojego wieczoru panieńskiego, ale żadna z nich jakoś nie wspominała, że mi go zorganizuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. @Małgoś: To zależy, nie ma na to reguły. Myślę, że jak zainteresowane dziewczyny nie pracują, to wtedy łatwiej jest zorganizować taki wieczór-niespodziankę. Co innego, gdy mają stałą pracę, wtedy można się z nimi dogadać i połączyć siły:) Często spotykam się z tym, że to na głowie świadków jest zoganizowanie wieczorów: panieńskiego i kawalerskiego, ale nic na siłę, bo nie każdy świadek może zdawać sobie sprawę z takich oczekiwań.

    Można poczekać jakiś czas na rozwój wydarzeń, a jesli na miesiąc przed ślubem, nie zgłosi się nikt chętny do pomocy, czy nie zorientujesz się, że ktośszykuje niespodziankę, to wtedy trzeba wziąć sprawę w swoje ręce:)

    OdpowiedzUsuń