Pierwszy taniec w ciągu ostatnich kilku lat urósł do nie lada wydarzenia podczas weselnej zabawy. Wiele stron traktujących o organizowaniu ślubu i wesela przedstawia pierwszy taniec jako niesamowicie ważny moment, który trzeba bardzo dokładnie i profesjonalnie przygotować, więc kurs w szkole tańca jest przy takim postawieniu sprawy – oczywista oczywistością, bo w przeciwnym razie będzie wstyd i goście będą zażenowani niepoważnym podejściem do tematu. Podsumowując: szkoły przygotowujące do pierwszego tańca są trendy. Brrrr... W związku z takim postawieniem sprawy, jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły tańca, które specjalizują się - między innymi - w przygotowaniu Narzeczonych do ich występu choreograficznego przed zaproszonymi gośćmi.
Młodzi uczą się pod okiem instruktora odpowiednich kroków wybranego przez siebie tańca, a następnie prezentują przed gośćmi swoje postępy. Czyli, tym samym, na własne życzenie dawkują sobie dodatkową dawkę stresu w tym dniu. Po tym najważniejszym momencie, jakim są zaślubiny, które z założenia gwarantują podwyższone ciśnienie, szybsze bicie serca, przejęcie połączone z dawką irracjonalnego szaleństwa, dochodzi Młodej Parze jeszcze jeden stres dotyczący zapamiętania wszystkich kroków we właściwej kolejności. Myślę, że taki kurs tańca nadaje się idealnie dla osób, które mają w sobie potencjał i lekkość w „łapaniu” kroków, wtedy takie przedsięwzięcie ma realne szanse na zaistnienie jako wyjątkowe i niesamowite. Natomiast dla drugiej grupy osób, która - podobnie jak i wcześniejsi reprezentanci - doskonale (a czasem wręcz: brawurowo) czuje rytm, co z kolei gwarantuje dobrą zabawę również dla innych, polecam wyjście alternatywne. Niekoniecznie kurs tańca. A jeśli kurs to w domu według własnego scenariusza i wyobraźni.
Czego nam potrzeba decydując się na to drugie wyjście?
- po pierwsze: sporej dawki szaleństwa;
- entuzjazmu;
- odrobiny wyobraźni;
- kilku sprawdzonych piosenek, przy których się najlepiej bawimy;
- otwartości i odwagi na przełamywanie konwenansów;
- nie obejdzie się też bez odrobiny wolnego czasu.
Koszt przedsięwzięcia: 0 zł, słownie: zero złotych. Brzmi rozkosznie, nieprawdaż?
A może by tak wyjść poza ciasne ramy tych wszystkich nadętych, surowych, niesamowicie pompatycznych walców wiedeńskich, polonezów, walczyków na trzy i otworzyć się na rytmy, przy których się najlepiej i najwygodniej czujemy? Na pierwszy taniec przychodzi czas, gdy już najistotniejsza część dnia za nami – jesteśmy już „po” ślubie (hmm, z filozoficznego punktu widzenia, to wszystko dopiero przed nami...), więc czy nie zdrowiej by było oddać się szaleństwu zabawy, dać się porwać magii radości, a nie trwać dalej w stresogennej ekscytacji aż do momentu, gdy będzie już po pierwszym tańcu? Ja decyduję się na luźniejsze podejście do tematu i stawiam na układ choreograficzny, z którym będzie nam do twarzy, czyli 0 powagi i odliczania rytmu pod nosem!
Chciałabym zwrócić uwagę na takie pomysły aranżacyjne pierwszego tańca, które są gwarantem dobrej zabawy zarówno dla Młodych Małżonków, jak i reszty gości. Są one przede wszystkim „śmiechogenne” i wywołują skuteczne i długofalowe rozluźnienie biesiadników, co jest ważne na samym początku wesela, gdy goście zaczynają się oswajać ze sobą. Zatem, co powiecie na kompozycje składające się z dwóch lub więcej piosenek, z których jedna to np. miłosna ballada, a druga to niesamowicie zabawny i energetyczny kawałek z gatunku: np. hip hop czy heavy metal? Kombinacja dwóch powyższych daje kontrastowe zestawienie, które generuje naturalną wesołość, a takie przyziemne niepokoje, jak kolejność kroków, stają się nieaktualne!
Spotkałam się z kilkoma różnymi podejściami to kompozycji pierwszego tańca. Poniżej załączam linki do najlepszych propozycji, które są naprawdę inspirujące!
httpv://www.youtube.com/watch?v=21F7FP3_54M
httpv://www.youtube.com/watch?v=e4OzHWvVyb8&feature=PlayList&p=C38414F05AE8CA34&playnext=1&playnext_from=PL&index=26
httpv://www.youtube.com/watch?v=EMQuffff634&feature=related
httpv://www.youtube.com/watch?v=Fng6KbkBOPQ&feature=fvw
httpv://www.youtube.com/watch?v=-iYg4K9O9jk&feature=related
httpv://www.youtube.com/watch?v=bUHixgYVw08&NR=1
Oto utwory z pierwszej grupy, "na poważnie", tzw. balladowe:
- Elvis Presley - „Can't help falling in love”
- Stevie Wonder - „Isn't she lovely”
- Rod Stewart - „Have I told you lately that I love you”
- Janis Joplin - „To love somebody”
- Roxette - „Anyone”
- Simply Red - „You make me feel brand new” i „Your mirror”
- Bob Marley - „How many times”
- Bob Dylan - „I want you”
- Robbie Williams - „She's the one” i „Angel”
- Bryan Adams - „Back to you”
- Aerosmith - „Crazy”, „Cryin'g”, „Amazing”
- U2 - „If God will send his angel”
- Ricky Martin - „She's all I ever had”
- Sarah McLachan - „Angel”
- B. J. Thomas - „Raindrops keep falling on my head”
- Barry White - „Never gonna give you up”
- Hinder - „Lips of an angel”
- Faith no more - „This guy in love with you”
- Jose Feliciano - „She's in my blood”
- Lenny Kravitz - „Stand by my woman”
- Guns&Roses - „Patience” i „November rain”
- Nickelback - „Far away”
- Universe - „W taką ciszę”
- Marino Marini - „Nie płacz, kiedy odjadę”
- Skaldowie - „Dopóki jesteś, jesteś ze mną” i „Wierniejsza od marzenia”
A teraz piosenki z drugiej grupy, tzw. „klimaciarskie”, energetyczne, robiące właściwy kontrast:
- Tom Jones - „She's a lady”
- The Beatles - „I wanna hold your hand”
- Haddaway - „What is love”
- Roxette - „The big love”
- Gloria Gleynor - „I love you baby” i „I will survive”
- Michael Jackson - „Black or white”
- Eddy Grant - „I don't wanna dance”
- Trini Lopez - „If I had a hammer”
- Rick Astley - „Never gonna give you up”
- Faith no more - „Epic”
- Afroman - „Becouse I've got high” i „Crazy rap”
- The Clash - „Should I stay or should I go”
- 4 Non Blondes - „What's up”
- Anna Jantar - „Co ja w tobie widziałam”
- Trubadurzy - „Kasia” (wiadomo...)
- Piersi - „Maryna”
- T.Love - „Tak bardzo chciałbym zostać kumplem twym” i „Jak żądło”
- Hey - „Niekoniecznie o mężczyźnie”
- Myslovitz - „Peggy Brown”
- Akurat - „Dyskoteka gra”
- Brodka - „Żoną miałam być”
- Dżem - „Czerwony jak cegła”
- Pidżama Porno - „Jedna taka miłość na sto”
- Mando Diao - „Dance with somebody”
- Noisettes - „Never forget u”
Wydaje mi się, że pierwszy taniec może być zwiastunem tego, co będzie się działo później na parkiecie. A gdy połączy się miłość z szaleństwem, powstanie w efekcie niesamowita radość i mnóstwo pozytywnych emocji.
Co Wy na taką wersję pierwszego tańca? Przejdzie, czy nie? Co o niej sądzicie? Czekam na informacje zwrotne!
I co najciekawsze, wcale nie trzeba mieć wygodnej sukienki, żeby zatańczyć taki wyskokowy taniec! Ale za to na pewno trzeba mieć...ramiączka w sukience!:-)
OdpowiedzUsuń3 para wymiata!
OdpowiedzUsuńAle co z ludźmi, którzy nie umieją tańczyć, nie bawi ich specjalnie skakanie do rytmu , a na imprezach najwyżej kiwają się wspólnie do wolnej piosenki ? A jednocześnie chcą zorganizować tradycyjne wesele, którego elementem jest właśnie pierwszy taniec ? Wtedy przygotowanie i wyćwiczenie jakiegoś układu pod okiem instruktora wydaje się być całkiem sensowne.
OdpowiedzUsuńzgadzam się..:) 3 para najlepsza..;)
OdpowiedzUsuńchociaż pierwsza? całkiem fajna..;D nawet nie ciężko zatańczyć..:)
OdpowiedzUsuń@Magdalaena, w takiej sytuacji, jeśli narzeczeni maja na to szczerą ochotę, to faktycznie jest to jakieś wyjście. A dokładnie jedno z dwóch wyjść, bo drugie to zrezygnować z pierwszego tańca w ogóle. Fajnie, gdy pierwszy taniec daje radość i frajdę, bo tylko wtedy, sądzę, ma sens. Jeśli kojarzy się z przykrym obowiązkiem, to lepiej opuścić ten moment na weselu i przejść do następnego:)
OdpowiedzUsuńJa najchętniej wybrałabym jakąś lekką i miłą do pobujania piosenkę. Ja mam trochę folklorystyczną przeszłość, mój miły tańczy głównie pogo, ale na weselu kumpla prawie nie schodziliśmy z parkietu bujając się, próbując różnych figur podpatrzonych u sąsiadów.
OdpowiedzUsuńNie chcemy iść na żaden kurs, bo po pierwsze pieniądze, a przede wszystkim te wyuczone tańce wyglądają strasznie sztuczne. Przypomina mi się moja prababcia, która prosząc męża do tańca mówiła "chodźmy podeptać kapustę" :D
Zamierzamy wybrać się na jakiś dansing, żeby się wczuć w klimacik, potrenować i może znaleźć piosenkę :)
Proszę, tylko nie proponuj młodym parom tak nieodpowiednich na wesele piosenek, jak ta piosenka o ślubie Brodki. Przecież tekst się kompletne nie nadaje. Toż to prawie tak, jakby na 1 taniec proponować "Windą do nieba"!
OdpowiedzUsuńProponuję takie piosenki, bo kręci mnie przekora i luz w podejściu do pierwszego tańca. A tekst tej piosenki to takie żartobliwe puszczenie oczka do gości:) Jestem zwolenniczką nie-poważnego pierwszego tańca i dlatego można w moim weselnym repertuarze znaleźć m.in. Brodkę, Afromena i Boba Marley'a , a nie Paullę czy Kancelarię itp.
OdpowiedzUsuńJa bardzo chetnie wybralabym na pierwszy taniec ta piosenke Pidzamy Porno:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=OnYQvxrNTUQ
ale niestety narzeczony nie mowi po polsku wiec za bardzo nie mialoby to sensu :( Wiec mamy cos innego.