wtorek, 30 marca 2010

Dwa pomysły na oczepiny (bez rzucania czymkolwiek w kogokolwiek!)

Usłyszałam ostatnio o dwóch niesamowicie ciekawych pomysłach na oczepiny. Dla mnie obie te wersje są nowe i nieznane wcześniej, a ponad to wzbudzają moje zainteresowanie swoją świeżością i innowacyjnością.

Na wszystkich weselach, na których dotąd byłam, spotykałam się z oczepinami (które wydaja mi się najpopularniejsze i najbardziej tradycyjne) odbywającymi się o północy, gdy to sadzano kolejno pannę młodą, a następnie pana młodego na krześle na środku sali. Po czym zadanie pana młodego polegało na zdjęciu welonu z głowy panny młodej podczas, gdy wszystkie obecny panny miały mu w tym przeszkadzać, bijąc go po rękach np. drewanianymi łyżkami. Z kolei, gdy panna młoda usiłowała zdjąć panu młodemu musznik lub krawat, wszyscy przybyli kawalerowie utrudniali jej to np. całowaniem jej po rękach :)

Po tych "godowych przekomarzaniach", panny tańczyły dookoła panny młodej, która na znak wodzireja lub w tylko sobie znanym momencie, rzucała welonem za siebie prosto w ramiona "nowej" panny młodej. Ten sam rytuał towarzyszył "typowaniom" nowego pana młodego, po czym nowa para młoda tańczyła ze sobą pierwszy taniec. Przepowiednia zaś głosi, że panna, która złapie welon i kawaler, który zdobędzie musznik/krawat w ciągu najbliższego roku staną na ślubnym kobiercu. Niekoniecznie w tym samym składzie ;)



Poszukuję nowych, ciekawych rozwiązań, dlatego też warianty, które opiszę poniżej, stanowią dla mnie prawdziwe inspiracje. Moje podejście do oczepin jest sterowane nie tylko poglądami ideologicznymi. Chodzi również o sprawy czysto praktyczne, czyli żeby mieć oczepiny takie, jak te opisane powyżej, trzeba mieć czym rzucić. Trzeba mieć welon, którego ja nie planuję (obiecuję, że wytłumaczę się z tego posunięcia w najbliższym czasie...), dlatego również z tego względu tak ochoczo skłaniam się ku mniej standardowym rozwiązaniom.

Oto pierwsze z nich:

Gdy zbliża się północ, w najbardziej strategicznym rekreacyjnie i towarzysko punkcie sali zbierają się panny i kawalerowie. Panny dostają kwiatki z dołączonymi do nich liścikami, podobnie kawalerowie otrzymują zmaskulinizowany odpowiednik, np. miniaturkę musznika lub krawatu z przyczepionymi do nich karteczkami, na których mogą znaleźć się przeróżne, byle nie za długie, teksty utrzymane w tonie przepowiedni czy proroctwa dotyczące najbliższego roku. Następnie panny i kawalerowie odczytują do mikrofonu podarowane im teksty przepowiedni. Ja bym tutaj wstawiła żartobliwe, dwuznaczne, z ducha rubaszne wróżby. Oczywiście jedna panna i jeden kawaler otrzymają proroctwo rychłego małżeństwa.

Druga opcja:

Opiera się na zupełnie innych zasadach, ponieważ tuż po zgromadzeniu całej niezamężnej i nieżonatej braci, następuje ostra rywalizacja o miano nowej panny młodej i nowego pana młodego. Przeważnie przyjmuje ona formę zadań-wyzwań, którym muszą sprostać ubiegający się o ten tytuł śmiałkowie.

Pierwsze konkurują panie, którym wodzirej może rozkazać, by zdobyły np. część męskiej garderoby, czy jakiś składnik menu itd. Podobne wymagania zostają postawione panom. Rywalizacja ta może przybrać formę konkursu, składającego się z kilku etapów-wyzwań, po którym zostają wyeliminowane kolejne osoby, aż do momentu, gdy zostaną sami zwycięzcy. Osoby, które opowiadały mi o takich oczepinach, wywołały we mnie tak niesamowite wybuchy śmiechu, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, jak zaadaptawać tę zabawę na naszym weselu.

Koleżanka, która uczestniczyła na weselu z takimi oczepinami, opowiadała, że w pewnym momencie wodzirej poprosił panów, by zdobyli parę damskich figów... Wywołało to, oczywiście, niezłą konsternację i już już panowie chcieli biec i prosić swoje towarzyszki o tę część bielizny, gdy w ostatnim momencie wodzirej wyjaśnił, że miał na myśli... parę kobiecych dłoni zaciśniętych w znak "figa z makiem" ;)

To tak w nawiązaniu do kilku kiepskich, niesmacznych i zbyt wyuzdanych zabaw weselnych, które nie tak dawno jeszcze były standardem na wielu weselach. Mam tu na myśli zabawy charakteryzujące się ciężkim, chłopskim podejściem do tematu, np.:

  • poznawanie panny młodej po kolanku/pana młodego po ustach,

  • przeciskanie jajka przez nogawkę,

  • rozbieranie się do majtek.


Jest to obrzydliwe, niesmaczne i powoduje powstanie grymasu zdegustowania na mojej twarzy. Nie wyobrażam sobie uczestniczyć w takich przedsięwzięciach, ani organizować podobnych na swoim weselu. Zgrozą napawają mnie takie pomysły.

A jak Ty uważasz? Może znasz jakieś ciekawe, niepopularne zabawy weselne? Zachęcam Cię do zabrania głosu! :)

piątek, 26 marca 2010

Dylematy weselne: "być" czy "mieć"?

Słyszę, czytam czasami o tym, że ślub i wesele to:

  • jedyny dzień w całym życiu, tak wyjątkowy, niesamowity i niepowtarzalny, że ... wart wydania wszelkich możliwych pieniędzy



  • przedsięwzięcie warte zorganizowania, kupienia, załatwienia rzeczy z najwyższej półki - jakiej? - finansowej oczywiście!



  • wydarzenie, które będzie się pamiętało przez całe życie, więc nie powinno się na nim oszczędzać


Z czym Wam się to kojarzy? Chyba z mantrą typową dla naszych czasów, gdy usługodawcy prześcigają się w zachwalaniu swoich bezcennych produktów i podsuwaniu pod konsumencki nos całej masy niezbędnych usług, których nie może zabraknąć w najważniejszym dniu życia każdego człowieka...

A czynią tak podążając ton w ton i krok w krok za pełną powierzchowności i typową (sic!) dla obecnych czasów ideą, która głosi, że o wielkości i wspaniałości wesela decyduje właśnie obecność tych wszystkich atrakcji. Dość smutne to (żeby nie powiedzieć: kiepskie i fatalne), gdy z tak podnisłych chwil, tworzy się istne targowisko próżności.

Reklamy, billboardy, media krzyczą w naszą stronę pożądając uwagi, bez której umarłyby śmiercią naturalną. Coraz więcej rzeczy zyskuje rangę absolutnych niezbędników, bez których ludzka egzystencja byłaby uboższa, czy niepełna. Górę bierze "mieć" nad "być" w takim współczesnym ujęciu, gdy ponad wszystko ukochaliśmy robienie zakupów jako czynność samą w sobie z całą tą sferą rozrywkowo-turystyczną związaną ze zwiedzaniem i bywaniem w centrach handlowych.

Podczas przygotowań do ślubu i wesela, gdy trzeba załatwić ogromną ilość rzeczy, zatroszczyć się, żeby logistyka przebiegała zgodnie z planem, gdzieś może zawieruszyć się ten pozytywny pierwiastek odpowiedzialny za "być".

Tym wpisem chciałam przypomnieć o tym, co odgrywa ważniejszą rolę od ustalania menu, czy wyboru królewskiego stroju. Mianowicie: ukierunkowanie siebie na "bycie", przeżywanie, odczuwanie, czerpanie, doznawanie itd. w tym przełomowym dniu. By znaleźć czas na wsłuchanie się w samego siebie, w swój głos wewnętrzny i na refleksję nad tym, jak chcemy, żeby wyglądały te chwile, co jest dla nas tak naprawdę najważniejsze w spędzeniu tego dnia wyjątkowo i co sprawi, że ten dzień będzie jeszcze intensywniej należał tylko do nas. Bo odnoszę wrażenie, że wiele par skupia się przede wszytskim na potrzebach gości oraz na tym, żeby im dogodzić, a tak troszkę zapominają o sobie, mimo że odgrywają wówczas pierwsze skrzypce.

Czasami, będąc na weselu, łapałam się na tym, że bardzo trudno "poznać" młodą parę po weselu, które organizują, że brakuje takich indywidualnych, autorskich rysów, czy pomysłów. W efekcie na kolejnych weselach powstaje nieodłączne de ja vu, wrażenie powtórki, że to już było. Trudno dać wiarę temu, że dla większości ludzi udane wesele oznacza dokładnie to samo. Udane to tylko jedno z określeń dających poczucie satysfakcji, ale dla każdego łączy się ono z czymś innym, ba! często z czymś kompletnie odmiennym.

Jako przykład realizacji takich wizji autorskich podam wesele znajomych, u których był pokaz zwany teatrem ognia, czyli spektakl, na którym wyczynia się prawdziwe cuda  z udziałem ognia. Ówczesna młoda para interesowała się tą tematyką i postanowiła uświetnić wesele profesjonalnym, robiącym kolosalne wrażenie, przedstawieniem z ogniem w roli głównej.

Z kolei moim marzeniem jest, aby poprawinom towarzyszył klimat śpiewno-ogniskowy z harcami na gitarce na czele! Chciałabym przygotować śpiewniki dla gości ze znanym i lubianym repertuarem, który moglibyśmy wykonywać razem lub też można by gości podzielić na kilka grup i zorganizować konkurs na najlepiej śpiewającą ekipę. Akompaniament gitarowy obowiązkowy!

Co Wy na to? Która wartość jest Wam bliższa: "być" czy "mieć"? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami!:)

czwartek, 18 marca 2010

Obrączki nie z tej ziemi!

Jednym z zakupów dokonywanych przed ślubem są obrączki, czyli pierścienie symbolizujące wieczność i nierozerwalność uczucia łączącego dwoje ludzi. Mówi się też, że złoto charakteryzuje szlachetność uczuć, a okrągły kształt nieskończoność miłości między małżonkami.

Warto się zastanowić nad wyborem obrączek już kilka miesięcy przed planowanym ślubem, po to, by nawet najbardziej awangardowe pomysły miały czas na swobodną realizację w czasie. Najlepiej kupować obrączki poza sezonem weselnym, który trwa od maja do września. Wtedy czas oczekiwania na zamówienie jest zdecydowanie krótszy, ponieważ w sezonie może on dochodzić nawet do kilku miesięcy, zwłaszcza gdy marzy nam się bardziej skomplikowany model.

Gdy już podejmiemy decyzje co do formy zakupu:

  • możemy kupić obrączki w sklepie internetowym,

  • złożyć zamówienie w salonie jubilerskim,

  • przetopić posiadany kruszec w interesujący nas projekt.


Nadchodzi czas na rozejrzenie się za odpowiednim dla nas modelem. W poszukiwaniu obrączek dla naszej dwójki, spośród tradycyjnych gładkich złotych lub srebrnych "krążków", modeli dwukolorowych, czy zdobionych szlachetnymi kamieniami, moją uwagę najmocniej przykuły obrączki wyróżniające się niezwykłą fantazją, oryginalnością i kreatywnością. Znalazłam je na stronie: www.bielak.krakow.pl.

Chciałabym w tym wpisie poświęcić im więcej uwagi, ponieważ wzbudzają mój najwyższy zachwyt i sprawiają, że tradycyjne, klasyczne obrączki straciły dla mnie jakąkolwiek rację bytu!

Poniżej chciałam przedstawić Wam kilka, w moim osobistym odczuciu, najciekawszych jubilerskich projektów. W sumie, to jest tak, że oferta ślubnej biżuterii na podanej stronie opiewa w same nietuzinkowe pomysły, ale niektóre z nich nawet dla mnie były za bardzo awangardowe. Dlatego postanowiłam zaprezentować wybrane przeze mnie "perełki", które polecam przede wszystkim osobom chcącym nosić niesamowite obrączki z kompletnie innej bajki.

Jako pierwsze zamieszczam te, które najmocniej przykuły moją uwagę. Zawierają one odcisk linii papilarnych pochodzących z opuszka palca lub z ust narzeczonych. Decydując się na taki model, kobieta będzie nosiła obrączkę z odciskiem swojego mężczyzny, a mężczyzna obrączkę z odciskiem swojej wybranki.

[caption id="attachment_531" align="aligncenter" width="468" caption="www.bielak.krakow.pl"][/caption]

Można również "napisać" coś na obrączce za pomocą alfabetu Morse'a:

[caption id="attachment_530" align="aligncenter" width="468" caption="www.bielak.krakow.pl"][/caption]

"Zapisać" przebieg pracy serca:

[caption id="attachment_528" align="aligncenter" width="468" caption="www.bielak.krakow.pl"][/caption]

Zamieścić kod binarny:

[caption id="attachment_529" align="aligncenter" width="468" caption="www.bielak.krakow.pl"][/caption]

Ozdobić obrączkę zwierzęcym wzorem:

[caption id="attachment_529" align="aligncenter" width="468" caption="www.bielak.krakow.pl"]www.bielak.krakow.pl[/caption]

Jak Wam się podobają takie propozycje? Jesteście zwolennikami bardziej tradycyjnych obrączkowych rozwiązań, czy może zaprezentowane modele wzbudziły w Was entuzjazm?

czwartek, 11 marca 2010

Nowa porcja piosenek na pierwszy taniec

Jak przypuszczałam na początku prac poświęconych poszukiwaniom muzycznym do repertuaru weselnego, lista, którą wówczas sporządziłam będzie wymagała minimum kilku uzupełnień. Poprzez ten wpis chciałabym wzbogacić wcześniejszy wykaz piosenek, które sugerowałam na pierwszy taniec, o dawkę kolejnych delicji. Oto one:

Utwory z przepięknego i nagrodzonego Oscarem za muzykę, filmu z kolosalnie niewyobrażalną dawką wrażliwości pt. "Once", czyli:

  • Falling slowly;

  • When your mind's made up;

  • Say it to me now




    Buena Vista Social Club – Como fue

    Reamonn - Josephine
    Elvis Presley - This is our dance
    Whitney Houston

    • I will always love you;

    • One moment in time - dla osób, które potrafią zapomnieć o towarzyszącej temu utworowi reklamie kawy, która mi osobiście nierozerwalnie kojarzy się z tą piosenką;)


    Peter Cetera & Crystal Bernard - Forever Tonight
    Mandy Moore - Only Hope
    Kelly Clarkson - A moment like this
    U2 - All I want is you
    Joshua Kadison - Beautiful in my eyes
    Elton John - Can you feel the love tonight
    Aerosmith - Don’t want to miss a thing
    Stevie Wonder

    • For once in my life;

    • A place in the sun


    The Bangles - Eternal flame
    Bryan Adams

    • Everything I do (I do for you);

    • Heaven


    Sting - Fields of Gold
    Nat King Cole

    • Only forever;

    • Love;

    • A house with love in it;

    • Anytime, Anyday, Anywhere;

    • Answer Me My Love;

    • Ramblin' Rose;

    • The good times;

    • Unforgettable


    Gloria Estefan - Here we are
    Roger Kelly - I believe I can fly
    Foreigner - I wanna know what love is
    Pretenders - I'll stand by you
    Goo Goo Dolls - Iris
    Billy Joel - Just the way you are
    Roberta Flack - Killing me softly
    Seal - Kiss from a rose
    Chris DeBurgh - Lady in red
    Al Green - Let's stay together
    Frank Sinatra - Love and marriage
    Wet Wet Wet - Love is all around
    Van Morrison - Moondance
    The Temptations

    • My Girl;

    • Just my imagination;

    • The girls alright with me;

    • Beauty is only skin deep


    Celine Dion - My heart will go on
    INXS - Never tear us apart
    Lou Reed - Perfect day
    Lionel Richie - Say you say me
    Berlin - Take my breath away
    Jennifer Rush - The power of love
    Commodores

    • Three times a lady;

    • Easy


    Louis Armstrong - What a wonderful world
    Percy Sledge - When a man loves a woman
    John Lennon - Woman
    Joe Cocker - You are so beautiful

    Shania Twain - You're still the one

    Olivia Newton John - Sam

    Depeche Mode - Condemnation


    Mam nadzieję, że powyższa lista pomoże Wam w wyborach piosenki/piosenek na pierwszy taniec. Dzięki szerokiemu ujęciu, począwszy od tradycyjnych, wolnych i spokojnych ballad, a skończywszy na pełnych wesołej i humorystycznej przekory kawałkach, możecie pobudzić swoją kreatywność i poszukać rytmów, w których będziecie się najwygodniej czuć. Życzę Wam powodzenia oraz czekam na relacje o podejmowanych przez Was wyborach!

    niedziela, 7 marca 2010

    O winietkach, kotylionach i menu

    Co sądzicie na temat sadzania gości weselnych przy stołach według ustalonego przez Młodych i/lub Rodziców Młodych klucza? Ja osobiście popieram ten pomysł całą sobą, ale pod warunkiem, że jest to wesele na minimum trzydzieści osób, gdyż tylko wtedy wydaje mi się zasadna ingerencja w zajmowane przez gości miejsca. Gdy jest ich mniej, to i tak wszyscy siedzą razem i nie ma podziałów na grupy.

    Odnoszę wrażenie, że mądrym i zasadnym jest wcześniejsze przemyślenie sposobu rozplanowania i swego rodzaju uporządkowania większej grupy ludzi, która przybędzie na wesele po to, by:

    1. uniknąć niepotrzebnego zamieszania, by goście nie prześcigali się w poszukiwaniu najdogodniejszego miejsca do siedzenia

    2. ułatwić im integrację poprzez posadzenie blisko siebie osób:



    • w podobnym wieku

    • o podobnych zainteresowaniach, wykonywanej pracy

    • o podobnym charakterze i usposobieniu


    Na weselu pojawia się wiele osób, które widzą się po raz pierwszy i zupełnie się nie znają, a łączy ich jedynie fakt wspólnej zabawy przez 1-2 najbliższe dni, warto zatem przed weselem, gdy znamy już listę gości, przeistoczyć się w takich animatorów kultury weselnej i zadbać, by nasi biesiadnicy spędzili ten czas w miłym towarzystwie, z którym znajdą wspólny język i podobny biesiadny temperament. Jakby nie było, są też osoby, które się znają i nie darzą zbytnią sympatią, warto wówczas zatroszczyć się, by siedziały one w bezpiecznej odległości. Te wszystkie czynności związane z planowaniem rozmieszczenia gości przy stole maja na uwadze, w moim odczuciu, przede wszystkim dobro gości i ich optymalny towarzyski komfort.

    Jeśli chodzi o bezpośrednie metody, których zadaniem jest wskazanie gościom ich miejsca przy stole, to sprytnym i eleganckim pomysłem są winietki, czyli karteczki mogące przybierać najróżniejsze artystyczne formy i kształty, zawierające imię i nazwisko danego gościa. Przy okazji adresowania winietek, chciałam zwrócić Waszą uwagę na to, by zatroszczyć się o indywidualne potraktowanie każdego gościa i wszędzie, gdzie to tylko możliwe, umieszczać pełne dane tzw. osób towarzyszących. Wiadomo, czasami jest to problematyczne, zwłaszcza gdy są to osoby młode albo takie, które często zmieniają partnerów, ale mimo to warto dołożyć starań, by każdy czuł, że siedzi na swoim (opisanym/wyróżnionym imiennie) miejscu. Pośród różnych pomysłów na takie "lokacyjne dedykacje", moją uwagę przykuły winietki w kształcie motylków, które zaczepia się na kieliszkach lub szklankach. Wyglądają one lekko i uroczo oraz dodają wystrojowi stołu ulotności. Można je kupić w sklepach internetowych lub wykonać samodzielnie na specjalnym papierze o grubszej gramaturze.

    [caption id="attachment_514" align="aligncenter" width="468" caption="Winietki w kształcie motylków"]Winietki w kształcie motylków[/caption]

    Żeby uniknąć zamieszania i wędrówek gości po sali w poszukiwaniu swojego miejsca, można przygotować duża papierowa tablicę (można ją umieścić np. przed wejściem do sali), na której byłaby rozrysowana mapka stołów wraz z miejscami dla poszczególnych gości. W sytuacji, gdy gości jest więcej niż 80, można przed samym ślubem lub po wyjściu z kościoła zaopatrzyć ich w małe karteczki (takie same dla wszystkich lub imienne dla konkretnych osób. Z tym, że należy wziąć pod uwagę, kto byłby odpowiedzialny za rozdanie takich zaadresowanych karteczek i czy ta osoba zna gości z nazwiska...żeby wyeliminować ewentualne czasochłonne poszukiwania. Chyba największe prawdopodobieństwo znajomości wszystkich gości mają Państwo Młodzi, ale oni są z założenia wykluczeni z takich obowiązków, więc pomysł ten jak widać wymaga zdecydowanie większej liczby pomocników i sporej koordynacji) z zaznaczonymi dla nich miejscami.

    Przy okazji wręczania takich mapek towarzyszących, chciałam zwrócić Waszą uwagę na takie dodatki jak kotyliony, które można w tym samym czasie co mapki, przypiąć gościom do marynarki, kamizelki, koszuli oraz do kobiecych kreacji. Osobiście najczęściej spotykałam się z kotylionami w postaci kolorowych wstążeczek, które przeważnie gubiłam podczas tańca albo odpinałam, ponieważ podtrzymujące je szpilki wbijały mi się w skórę. Stąd tez pojawił się inny, praktyczniejszy pomysł: kotyliony jako broszki-przypinki spełniające trojaką funkcję:

    1. informacyjną, ponieważ można na niej umieścić różnego typu dane związane z datą wesela, jego miejscem, imionami Pary Młodej lub z imionami członków rodziny, przyjaciół wraz z pełnionymi funkcjami, np.: Krysia- Ciocia Kasi (Kasia-Panna Młoda), Zenek-Kuzyn Pawła (Paweł-Pan Młody), czy Jola-Przyjaciółka Młodych, Janek-Fotograf itp. itd.

    2. integracyjną, gdy w jednym dniu poznajemy dużo osób, trudno jest zapamiętać imiona wszystkich, a taki kotylion mógłby pełnić rolę przypominacza

    3. pamiątkową, kotyliony goście zabieraliby do domu jako miłe przypomnienie tego czasu


    [caption id="attachment_515" align="aligncenter" width="468" caption="Kotylion 2.0"]Kotylion 2.0[/caption]

    Do takiej formy niewerbalnego kontaktu z gośćmi można zaliczyć również umieszczane na stołach menu, dzięki czemu każdy może zapoznać się ze szczegółowym harmonogramem potraw, które zostaną gościom zaserwowane wraz z odpowiadającymi im godzinami. Wydaje mi się, że jak goście wiedzą, co ich kulinarnie czeka tego wieczoru, łatwiej jest im zaplanować dawki, które przyswoją tak, by móc jak najwięcej smakołyków skosztować.

    [caption id="attachment_516" align="aligncenter" width="468" caption="Kto by się tam spodziewał menu...?"]Kto by się tam spodziewał menu...?[/caption]

    Podzielcie się swoimi obserwacjami odnośnie tego tematu, co spośród przedstawionych wyżej pomysłów budzi Wasze zainteresowanie, a co uważacie za niepotrzebne i zbędne? Czekam na Wasze uwagi:)

    środa, 3 marca 2010

    Zmiany w obyczajach weselnych

    Pamiętam, że jak byłam mała, to na weselach prym wiodła wódka, wódka i jeszcze raz wódka! "Pamiętam" w rozumieniu czysto obserwacyjnym, a nie empirycznym, oczywiście, bo tak to wspominanie mogło dwuznacznie zabrzmieć:) Faktem jest, że pozostałe alkohole były zdecydowanie pomijane i rzadko można było uświadczyć czegoś innego niż rozrobiony spirytus. Teraz jest zupełnie inaczej, a same weselne obyczaje uległy sporym przeobrażeniom. Zobaczyć dzisiaj wujka Heńka przybijającego na weselu pieczątkę na stole to iście bezcenny widok. Być świadkiem bójki na weselu, to również fenomen na skale powiatu. Podobnie niemile widziane jest by muzycy, DJ, czy wodzirej pili na weselu alkohol.

    Kultura picia (alkoholu) na weselu uległa sporej transformacji, można zauważyć, że jakość wypiera ilość. Na stołach pojawiają się wina, likiery, nalewki, piwa, a nawet własne twory z domowej piwniczki - słowem wszystko, co tylko można zaoferować w tej dziedzinie. Trudno nawet obecnie wyobrazić sobie wesele bez conajmniej drugiego trunku do wyboru, poza obligatoryjnym szampanem do toastu;). W pierwszym dniu jest to przeważnie wino, a jeśli organizuje się poprawiny, to często dochodzi również piwo z beczki lub butelkowe. Takie rozwiązanie to sympatyczne wyjście na przeciw zróżnicowanym potrzebom gości, zwłaszcza że zaproponowanie gościom piwa na drugi dzień, to jak podanie prawdziwego nektaru bogów, którego sam Zeus by się nie powstydził.

    Do przemian obyczajowo-kulinarnych podczas wesela, dochodzi również innowacyjność i oryginalność jadłospisu. Możemy obserwować wypieranie z ducha staropolskich i sarmackich dań, które jeszcze kilka lat wstecz zaliczane były do tradycyjnych i obowiązkowych na biesiadzie weselnej, czyli: rosoły, kotlety schabowe, mielone, flaki, bigos, galarety drobiowe, sałatki jarzynowe. Dzisiaj coraz częściej zastępuje się je nietuzinkowymi odpowiednikami, a jadłospis weselny przeistacza się w typowo eksperymentalny na czele z potrawami, które trudno jest zidentyfikować, nawet gdy lądują na naszym talerzu lub gdy czytamy ich nazwę/opis w menu. Zdecydowanie robi się coraz egzotyczniej na stołach, a usługodawcy prześcigają się w swoich wyspecjalizowanych ofertach. Zamiast rosołu możemy dostać pełną gamę kremów od pomidorowych po grzybowe, szczytem możliwości faszerowania mięsa przestaje być kotlet devolay, którego miejsce zajmują polędwiczki, filety nadziewane w zasadzie wszystkim. Możemy spotkać na stołach weselnych również owoce morza, wędzone ryby, naleśniczki z niebanalnym nadzieniem, coraz więcej jest również potraw bezmięsnych i lekkich surówek owocowych i warzywnych.

    Organizatorzy wesel dbają o podniebienia swoich gości, co zacnie o nich świadczy. Jednakże decydując się na niestandardowe potrawy-zamienniki powszechnie znanych dań wpisanych przez lata w krajobraz kulinarny wesela, należy pamiętać, by osoby o nierozbudzonych orientalnie kubkach smakowych również miały czym się delektować. Myślę, że aby wyjść naprzeciw gustom większości biesiadników, trzeba poszukać zdrowego balansu i równowagi, gdyż np. sporo osób nie wyobraża sobie obiadu weselnego bez rosołu na pierwsze danie, dlatego całkiem rozsądnym wyjściem wydaje się przygotowanie rosołu oraz kremu na życzenie albo podanie obu tych zup we właściwych proporcjach, by dla każdego starczyło.

    Inaczej wyglądają też poprawiny. Przede wszystkim nie występują już tak często, jak kiedyś i jeśli już mają miejsce, to przybierają raczej nowatorską formę grillowania na świeżym powietrzu. Smaży się różne przysmaki, kiełbaski, skrzydełka, karkówkę, ziemniaczki, do tego podaje się sosy, sałatki, piwo. Słowem powstaje swobodniejsze spotkanie osadzone w postimprezowym klimacie wspominkowo-refleksyjno-konwersacyjnym.

    Podobnie jak większość dziedzin życia, branża weselna rozwija się dość prężnie, a co za tym idzie - możemy doświadczać i obserwować w jej zakresie wiele przemian. Czasem ciekawych i inspirujących, ukierunkowanych na kreatywność i pomysłowość, a czasem ciężkich i snobistycznych, nastawionych na kiepskie efekciarstwo. Na marginesie, ciekawe, jak będą wyglądały wesela za 5-10 lat...? Osobiście spodziewam się prawdziwego trzęsienia ziemi w tym temacie, bo czasami miewam takie senno-prorocze wizje, w którym nieznany bliżej duszek szepcze na ucho, że show telewizyjne najlepiej oddaje kierunek tych zmian;)

    Jestem ciekawa, jakie zmiany na weselach zwróciły Waszą uwagę i co zasługuje według Was na pochwałę, a co zdecydowanie wzbudza negatywne odczucia?